Annet McKade to twój dzień,
teraz zaczynasz wszystko od owa.
Pomyślała niewysoka blondynka stając przed bramami zamku, który jeszcze
dziś miał stać się dla niej drugim domem. Rozejrzała się dookoła czekając, aż
ktoś po nią wyjdzie. Szkoła otoczona była lasem i górami. Chłodne powietrze
dawało się we znaki osobie, która przez 9 lat mieszkała w słonecznej
Francji. Z zamku wyszła kobieta. Ubrana
była w długą zieloną suknie i spiczastą tiarę. Trzymała się bardzo prosto, Annet
uśmiechnęła się. Ile moje mama dałaby za to, żebym utrzymywała tak wzorową
postawę. Kobieta machnęła krótko różdżką i brama stanęła otworem. Dziewczyna
chwyciła swojego kota pod pachę i ciągnąc za sobą Kufer wkroczyła na teren
Hogwartu.
-Nazywam się
profesor McGonagall. – Powiedziała surowo kobieta. – Jestem nauczycielką
transmutacji. Teraz zaprowadzę Cię do Gabinetu dyrektora, gdzie przejdziesz
Ceremonię Przydziału.
-Rozumiem. –
Odparła lekko przestraszona dziewczyna. – Na czym polega ta Ceremonia?
Minerwa
spojrzała na nową uczennice znad okularów i idąc przed siebie tłumaczyła.
-W
Hogwarcie, jest 4 domy. Noszą one nazwy od szlachetnych założycieli naszej
szkoły. Te domy to Gryffindor, do którego trafiają uczniowie odważni,
przyjacielscy, szczerzy oraz sprawiedliwi. Kolejny dom to Ravenclaw, uczniowie
w tym domu odznaczają się inteligencją i sprytem. Trzecim domem w naszej szkole
jest Huffelpuf trafiają tam osoby wierne, pracowite i dokładne. – Kobieta przerwała
na chwilę wspinając się po schodach. – Ostatnim domem jest Slytherin. Jeśli
urodziłaś się w rodzinie mugoli nie masz szans żeby tam trafić. Cechuje ich
spryt i ambicja.
Annet podążała szybko za nauczycielką. Kamienne ściany zamku zapełnione
były obrazami przedstawiającymi czarodziejów. Na każdym piętrze znajdowały się rzeźby
i zbroje z minionych epok. Wreszcie kobieta zatrzymała się przed posągiem
gargulca.
-Owocowy sorbet! – Powiedziała do rzeźby. Nagle Gargulec ożył i
odskoczył w bok. Za nim znajdowały się schody prowadzące w górę. McGonagall
stanęła na drugim stopniu, wskazując ręką dziewczynie by ta poszła za jej
przykładem. Kiedy Annet postawiła stopy na schodku, spiralne schody ruszyły w
górę i zatrzymały się przed wysokimi drzwiami. Wisiała na nich tabliczka:
„Albus Persiwal Wulfryk Brian Dumbledore
dyrektor Szkoły Magii i
Czarodziejstwa Hogwart”.
Profesor McGonagall zastukała dwukrotnie do drzwi i weszła. McKade
odetchnęła głęboko i ruszyła za nią.
Gabinet dyrektora okazał się owalnym pomieszczeniem mnóstwem portretów
na ścianie. Przez wysokie okna wpadały promienie zachodzącego już słońca. W
środku znajdowało się kilka osób poza dyrektorem. Nagle podszedł do niej wysoki
siwy mężczyzna z brodą sięgającą mu do pasa. Jego jasnoniebieskie oczy
dobrodusznie spoglądały na nią znad okularów połówek.
-Witaj Annet! – Powiedział wyciągając przed siebie rękę. Blondynka
niepewnie ją uścisnęła.-Nazywam się Albus Dumbledore i jestem dyrektorem tej
szkoły.
-Dzień dobry. – Odparła dziewczyna uśmiechając się delikatnie. – Annet
McKade.
-Pewnie Pani Profesor już opowiedziała Ci, co się wydarzy za chwilę?–
Zapytał mężczyzna podchodząc do swojego biurka.
-Tak. – Tylko spokojnie Ann, tylko spokojnie. Powtarzała sobie w myślach
dziewczyna starając się opanować drżenie nóg.
- Zanim przejdziemy do przydzielenia Cię do domu, przedstawię Ci osoby
tutaj zgromadzone. Profesor McGonagall już poznałaś, uczy ona transmutacji i
jest opiekunką Gryffindoru. – Tutaj Dumbledor skłonił głowę ku kobiecie. – Tuż
obok stoi profesor Sprout, będzie ona Cię uczyła zielarstwa. Opiekuję się
Hufflepuffem. Obok ściany stoi profesor Flitwick, uczy zaklęć i trzyma pieczę
nad Ravenclawem. – Był tak malutki, że Annet potrzebowała chwili, aby go
dostrzec. – Ostatni ze zgromadzonych profesorów to profesor Slughorn, uczy
eliksirów i opiekuje się Slytherinem. -
Dumbledore przerwał na chwilę i poprawił okulary. – Są z nami jeszcze
prefekci z poszczególnych domów. Ta brunetka obok profesor Sprout to Alice
Prewet. Obok profesor McGonagall stoi
Lily Evans i Remus Lupin. Profesor Slughorn przyszedł w towarzystwie Lucjusza
Malfoya. Natomiast profesorowi Flitwickowi towarzyszy Marlena McKinnon. – Dyrektor podszedł do wysokiej szafki i
ściągnął z niej starą tiarę. Przeniósł ją na środek gabinetu i złożył ją na
stołku.
-To jest Tiara Przydziału. – Głos zabrała profesor McGonagall. –
Podejdziesz do stołka, usiądziesz na nim i założysz Tiarę na głowę. Ona dokona
wyboru domu. – Blondynka pokiwała głową i podeszła do wskazanego jej miejsca.
Usiadła. McGonagall włożyła jej tiarę na skroń. Anett usłyszała cichy głosik: „
Niewątpliwie inteligentna i odważna. Ale jest w tobie jakaś niepewność, strach.
Hmm gdzie by Cię przydzielić. Może… Nie. Niech Będzie GRYFFINDOR! „ – Ostatnie
słowa Tiara krzyknęła tak , że szyby w oknach się zatrzęsły. Wszyscy w pomieszczeniu
zaczęli bić brawo. – Annet zarumieniła się, wstała z krzesła i odłożyła na nie
Tiarę Przydziału. Nagle poczuła silny uścisk na ramieniu. Dumbledore uśmiechał
się do niej przyjaźnie.
-To teraz udasz się do wieży Gryfonów, w której zamieszkasz. Będziesz na
jednym roku z Lily i Remusem. Oni Cię zaprowadzą. – Powiedział mężczyzna. Ruda
dziewczyna i chłopak o blond włosach podeszli do niej.
-To teraz my Cię przejmujemy. – Roześmiała się Lily. – Dowiedzenia! –
Powiedziała zgromadzonym nauczycielom i zbiegła po krętych schodach. Anett wraz
z Remusem ruszyli za nią.
-Więc przeniosłaś się z Francji? -
Zapytała Evans uśmiechając się do blondynki.
-Tak, mieszkałam tam 9 lat. – Odparła McKade uważnie obserwując nowych
znajomych.
-Wcześniej mieszkałaś w Anglii? – Tym razem to Remus zadał pytanie.
-Dokładniej w stolicy Irlandii. Ale moja mama jest Francuzką.
-I jak podoba się Ci się nasz zamek? – Rzuciła przez ramię Lily wspinając
się po schodach. Annet zaśmiała się.
-Macie stanowczo za dużo schodów!
-O tak! W zupełności się z Tobą zgadzam! – Zawtórowała jej Evans. – Ale
można sobie wyrobić niezłą kondycję. A właściwie chciałam Cię zapytać o coś
jeszcze. Wolisz jak się mówi do Ciebie Annet czy masz jakieś zdrobnienie.?
-Możecie mówić na mnie Ann. -
Powiedziała powoli dziewczyna. –Z akcentem na A.
-Ann? – Powiedział na próbę Remus. Blondynka pokiwała z uznaniem głową.
-Idealnie! A wy jesteście Lily i Remus? Czy macie jakieś ksywki? – Ruda
uśmiechnęła się.
-Ja jestem po prostu Lily, czasami
Evans!
-Ja natomiast, wśród przyjaciół jestem nazywany Lunatykiem. – Powiedział
chłopak wzruszając ramionami. – Masz jeszcze jakieś pytania.
-Tak, właściwie mam ich mnóstwo! – Odparła z zapałem Ann. – Ile dziewcząt
jest w Gryfindorze?
-W naszym wieku jeszcze 2. – Powiedziała Lily. – Dorcas Meadowes i Rachel
Lopez.
-Lopez? – Zdziwiła się McKade. – Też nie jest z Anglii? - Remus pokiwał głową.
-Nie do końca ona, ale jej tata pochodzi z Brazylii.
Przez chwilę szli w milczeniu. Annet z ciekawością przyglądała się mijanym
portretom i korytarzom. Wszystko wydawało jej się tak niezwykłe i inne.
-Obawiam się, że się zgubie. Hogwart jest ogromny! – Westchnęła wspinając
się na kolejne schody.
-Nie martw się! – Powiedziała Lily zatrzymując się pod portretem Grubej
Damy. – Dopóki nie odnajdziesz się w zamku ktoś będzie z Tobą chodził. –
Wskazała ręką na portret. – To jest wejście do Pokoju Wspólnego. Kobieta na
Portrecie nazywa się Gruba Dama, i aby dostać się na drugą stronę trzeba znać
hasło. Zmienia się ono raz w tygodniu. – Na chwilę przerwała. Dalej zaczął
mówić Remus.
-Nowe hasła wywieszane są na tablicy ogłoszeń nad kominkiem. – Odwrócił
się do obrazu. – Świetlik. – Na to słowo kobieta z płótna uśmiechnęła się,
portret się odchylił ukazując wejście do Pokoju. Annet rozejrzała się z
niedowierzaniem po wnętrzu. Przeważał tu kolor czerwony i złoty. Wszędzie porozstawiane były kanapy, fotele,
pufy i stoliki. W kominkach palił się ogień. Kilka osób spojrzało na nią z
zaciekawieniem.
-Witamy w Pokoju Wspólnym Gryfonów! – Powiedziała Lily. Annet uśmiechnęła
się radośnie.
-Tu jest super!
***
James i Syriusz leżeli na podłodze dormitorium chłopców i zaśmiewali się
trzymając za brzuchy. Nad nimi stali Remus i Peter mając nieco zażenowane miny.
Niższy z chłopców usiadł na łóżku.
-Mówiłem Ci, że tak będzie. – Mruknął patrząc się w okno. Lupin westchnął
przeciągle.
-Możecie się uspokoić?- Zapytał przyjaciół, którzy nadal leżeli na ziemi.
Pierwszy uspokoił się Potter. Widząc mię Petera, szybko przyjął poważną minę.
-Wybacz Glizdku! - Wyznał szczerze
skruszony James podchodząc do blondyna. – Pomożemy Ci zdobyć tą dziewczynę! –
Pettigrew spojrzał na Rogacza z niedowierzaniem.
-Naprawdę? – Zapytał uradowany. James uroczyście pokiwał głową.
-Słowo Huncwota! - Przyrzekł
unosząc dwa palce w górę. Po chwili Syriusz głęboko oddychając podszedł do
nich.
-Ja też obiecuję! – Powiedział z powagą. – Tylko najpierw musisz nam
powiedzieć coś o twojej wybrance.
-Nazywa się Marlena McKinnon, jest prefektem Ravencalwu.- Zaczął cicho
chłopak. – Jest blondynką i często się uśmiecha. Raz na nią wpadłem i pomogłem
pozbierać jej książki. A ona mi
podziękowała! – Wyznał rozanielony Peter, na samą myśl o dziewczynie oczy mu
się rozmarzyły a twarz przybrała łagodny wyraz. Remus spojrzał z niepokojem na
Jamesa i Syriusza.
-Cóż to niewiele informacji. – Zaczął Potter. – Ale od czegoś trzeba
zacząć.
Remus przypatrywał się skupionej minie Rogacza z rozbawieniem.
-Może po prostu do niej zagadasz? – Zapytał blondyn z lekkim uśmiechem.
Peter spojrzał na niego przerażony nie mogąc wydusić z siebie słowa.
-Czyli Glizdek nie zagada. – Oznajmił Black, siadając na łóżku. – Myślę,
że tutaj trzeba podstępu. – Powiedział powoli chłopak. – Najlepiej jakby Peter,
pokazał się z jak najlepszej swojej strony.
-Czyli, z jakiej? – Zapytał przejęty chłopak jąkając się lekko. Syriusz roześmiał się.
-Mój drogi Peterze, chodzi o to, żebyś ukazał jej się niczym bohater ze
snów!
-Ja?
-Tak ty! – Zniecierpliwił się Łapa.
James pokiwał głową.
-Dobry plan bracie. – Rzekł. – Tylko jak go wykonamy?
Syriusz potarł policzek dłonią. Jak by tu robić z Glizdogona bohatera?
Wiedzą jej raczej nie zaimponuje. Zdolnościami te nie. Więc może..
-Wiem! Zaatakujemy ją! – Trzej przyjaciele spojrzeli na Blacka w
osłupieniu.
-Że, co proszę?- Zapytał się Remus mrugając. Łapa uśmiechnął się
zawadiacko.
-To genialny plan! Posłuchajcie.- Nachylił się po przodu i zaczął
tłumaczyć.-Nasza trójka.- Wskazał na siebie, Jamesa i Remusa. – Zaatakujemy tą
dziewczynę a w kulminacyjnym momencie wkroczy Peter! Miotnie kilkoma zaklęciami
a my uciekniemy! Dziewczyna będzie mu wdzięczna a on się z nią umówi. –
Zakończył chłopak szczerząc zęby.
-Dlaczego nie wymyśliłeś nigdy takiego planu, żebym poderwał Liy? –
Zapytał Potter opierając się nonszalancko o kolumienkę przy łóżku.
-Bo Ruda to arcytrudny przypadek.
– Stwierdził brunet. – Więc jak? Podoba się mój plan?
Wszyscy zgodnie pokiwali głowami.
-Kidy go wykonamy? – Wyjąkał Peter.
-Musimy się najpierw dobrze przygotować! – Zarządził Rogacz.-
Przeprowadzić obserwację obiektu, obmyślić plan. Myślę, że około dwóch tygodni
wystarczy.
Black pokiwał głową, natomiast Remus westchnął ciężko.
-Mam złe przeczucia.
-Jak zawsze Luniu! – Wyszczerzył zęby Łapa. – Ale zaufaj nam, znamy się
na tej robocie.
-O tym wiem, aż za dobrze.- Odparł blondyn
-Jak zawsze
zrzędzisz. – Powiedział Potter siadając na podłodze, podniósł z ziemi coś
wyglądem przypominającego zieloną koszulę. – O zobaczcie! Moja koszulka!
Szukałem jej kilka dni!
-W tym bałaganie
wszystko ginie. – Stwierdził niesmaczny Lupin rozglądając się po pobojowisku,
które nazywali sypialnią.
-Oj nie przesadzaj
Remi! – Mruknął Syriusz zwalając ze swojego łóżka stos ubrań i kładąc się na
nim.
Lupin z dezaprobatą
pokręcił głową i chwycił swoją szkolną torbę.
-Idę do biblioteki.
– Powiedział zamykając za sobą drzwi.
***
-Zgadnij kto? –
Mimo zasłoniętych dłonią oczy Rachel o razu rozpoznała ten męski, aksamitny
głos.
-Ben! – Wymruczała
odwracając się do niego. Chłopak w odpowiedzi pocałował ją w usta.
-Jak się spało? –
Zapytał siadając obok niej, na parapecie.
-Wręcz wyśmienicie.
– Odparła z uśmiechem brunetka. – A Tobie? – Benjamin pokręcił głową.
-Ja niestety nie
mogłem spać. – Wyznał szeptem. –Ciągle myślałem o pewnej pięknej brunetce,
która zawróciła mi w głowie. – Na te słowa Lopez zarumieniła się. Blondyn
odgarnął jej czułym gestem kosmyk włosów za ucho.
-Przesadzasz. – Mruknęła dziewczyna patrząc mu prosto w
oczy. Fox zmrużył oczy i podrapał się po policzku.
-Skąd możesz
wiedzieć, że przesadzam? – Zapytał lekko urażonym tonem.
-Bardzo krótko się
znamy. -Rachel podciągnęła kolana pod brodę. – Zazwyczaj nie zachowuje się tak wobec chłopaków, których znam od
niedawna.
Ben pokiwał głową.
-Uwierz mi
kochanie. – Rzekł cicho.- Nie uwodzę
wszystkich nowo poznanych dziewczyn. Jesteś wyjątkowa. – Brunetka uśmiechnęła
się promiennie.
-Muszę iść. –
Wydukała lekko całując blondyna w usta. – Mam nadzieję, że jutro się zobaczymy!
Chłopak pomachał
jej i uśmiechnął się złośliwie gdy tylko zniknęła mu z pola widzenia. Z pustej
Sali wyszła niska dziewczyna z jasnymi włosami związanymi w kucyka na czubku
głowy.
-Oj Fox, czy ty
każdej dziewczynie umiesz tak słodzić? –Zapytała głosem pełnym jadu, patrząc w
stronę korytarza, gdzie zniknęła Rachel.
-Moja droga Tami,
powinnaś wiedzieć, że tak. – Wyszczerzył zęby. - Pamiętaj, że robię to bo mam wobec Ciebie
dług!
-Wiem, nie dajesz
mi o tym zapomnieć. – Powiedziała drwiąco dziewczyna. – A już miałam nadzieję,
że żywisz do mnie, chociaż trochę cieplejsze uczucia! - Benjamin zaśmiał się.
- Gdyby nie ten
incydent sprzed roku.. – Mruknął chłopak. – Nigdy bym Ci nie pomógł.
-Wiem. Dlatego
cieszę się, że miało to miejsce. – Odparła blondynka odwracając się do Bena
plecami. – Informuj mnie jak stoją sprawy.
***
-Nigdy nie byłam we
Francji. – Powiedziała rozżalona Dorcas siedząc na podłodze w dormitorium
chłopców. – Jak tam jest? – Zapytała
pociągając łyk kremowego piwa z butelki. Annet uśmiechnęła się.
- To piękny kraj. –
Zaczęła. – Wiecie spędzałam większość czasu w szkole, a moja rodzina mieszkała
w Wiosce Czarodziejów, więc nie wiem za bardzo jak wyglądają mugolskie miasta.
Jednak Paryż jest miejscem, które każdy powinien zwiedzić. Byłam tam kilka razy
i to Miasto jest niezaprzeczalnie cudowne. – Meadowes wpatrywała się w nową
koleżankę z wyrazem oczarowania na twarzy.
-Czy w waszej
szkole wszystkie dziewczyny są takie piękne jak ty? – Zapytał Black głębokim
głosem wpatrując się w Annet ciemnymi oczami. Blondynka zarumieniła się.
-Ann, nie bierz na
poważnie tego, co mówi Syriusz. – Powiedział Remus krzywiąc się lekko. – Jesteś
bardzo ładna, ale nie daj się mu zwieść. Podrywa każdą, ładną dziewczynę w tej
szkole.
-Dziękuję za
ostrzeżenie. – Roześmiała się McKade. Co za dziwna grupa – pomyślała. Są tak
różni a jednak rozumiej się bez słów.
-Grasz w
Quidditcha? – Zwrócił się do nowej
uczennicy James, wygodniej układając się na niepościelonym łóżku.
-Niestety nie. –
Odparła dziewczyna. – Moja koordynacja ruchowa nie jest zbyt dobra.
-O to podobnie jak
u Rudej. – Wypalił bez zastanowienia Syriusz. Lily zmierzyła go wzrokiem.
-Łapciu, co
chciałeś przez to powiedzieć. – Zapytała słodkim głosem Evans.
-No wiesz,
sportsmenką raczej nie zostaniesz prawda? – Wydukał brunet wyszczerzając przy
tym śnieżnobiałe zęby. Lily prychnęła tylko i odwróciła głowę.
-Oj rudzielcu nie
obrażaj się! – Powiedział wesoło Black, szturchając ją w ramie.
-Łapciu, jeszcze
raz mnie szturchniesz a poczujesz na twarzy moje nieskoordynowanie! – Warknęła
Lily, na co całe dormitorium wybuchło śmiechem.
-Ale u was wesoło!
– Powiedziała Ann z lekkim uśmiechem. – W mojej poprzedniej szkle, panowała
rygorystyczna dyscyplina. – Wyznała cicho.
-Tym lepiej, że
trafiłaś do nas! – Odparła Rachel, otwierając kolejne piwo kremowe.
-No i jakby nie
było w naszej skromnej grupce jest dwóch Prefektów. – Roześmiał się Black. –
Nie ma kto nam zwracać uwagi.
-Zachowuj się tak
dalej Syriuszu, a zobaczymy czy nie złapiesz jakiegoś szlabanu. – Powiedziała
do sufitu Lily.
-Chyba nie mówisz
poważnie!- Wykrzyknął Potter siadając obok rudowłosej dziewczyny intensywnie
się w nią wpatrując. Evans spojrzała na
Rogacza i uśmiechnęła się lekko.
-Oj Lilka! – Zaczął
się tłumaczyć brunet. – Przecież wiesz, że to są żarty.
-Oczywiście, że
wiem. – Powiedziała z powagą dziewczyna, prostując się na ziemi. – Ale uważam,
że komicznie wyglądasz, kiedy się tłumaczysz! – Lily nie spostrzegła, kiedy w
jej stronę poleciała poduszka. Puchowy przedmiot uderzył ją prosto w twarz, na
co większa część zgromadzonych w dormitorium osób, zareagowała niekontrolowanych
chichotem. Evans uśmiechnęła się słodko i wyciągnęła różdżkę. Black zrobił krok
do tyłu, jednak Lily machnęła tylko krótko różdżką, co na pozór nie przyniosło
żadnego efektu. Rozluźniony Syriusz już
chciał usiąść na łóżku, kiedy zaatakowało go 4 poduszki, które nagle poderwały
się ze swoich miejsc.
-Rogacz! Rogacz
pomóż mi! – Wrzasnął spod poduszek, rozeźlony Black. Jednak jego głos został
zagłuszony przez śmiech przyjaciół. Wreszcie Remus zlitował się nad biednym
chłopakiem. Podszedł do niego i zniwelował urok. Black wstał rozeźlony wpatrując
się w Evans wściekłym spojrzeniem.
-Oj łapciu. –
Powiedział Potter podchodząc do przyjaciela. – Tak kończą Ci, którzy zadzierają
z Lilką.
Black, tylko
prychnął i usiadł obrażony na ziemi. Lily wzniosła oczy ku niebu i podeszła do
chłopaka, wyciągając w jego stronę butelkę piwa.
-Zgoda? - Syriusz łypnął na nią spode łba. Wziął
butelkę i mruknął.
-Niech Ci będzie!
Annet roześmiała
się widząc minę Blacka. Zobaczyła, że usiadł obok niej Remus.
-Mógłbyś jutro
pokazać mi bibliotekę? – Zapytała głośno aby usłyszał ją w panującym w dormitorium
hałasie.
-Lubisz czytać? –
Zdziwił się miło zaskoczony Lupin, uśmiechając się nieśmiało. McKade pokiwała głową. – Oczywiście, że Cię
tam zaprowadzę
-Dziękuję! –
Odparła dziewczyna.- Na jakie przedmioty chodzisz? – Zapytała się po chwili
milczenia.
-Obrona przed
Czarną Magią, Eliksiry, Zaklęcia, Transmutacja i Starożytne Runy. A ty jakie
wybrałaś?
-Eliksiry,
Zaklęcie, Obronę, Zielarstwo i Transmutacje. – Wyrecytowała Ann.
-Masz już jakieś
plany na przyszłość? – Zapytał Lunatyk wpatrując się intensywnie w dziewczynę.
-We Francji
chciałam zostać zielarką, jak moja babcia. – Wyznała. – Ale tutaj, nie wiem,
może zostałabym uzdrowicielem.
-W św. Mungu można
dostać świetną posadę, jako uzdrowiciel.
-A ty Remusie? Jakie
masz plany na przyszłość? – Zapytała blondynka. Chłopak zamyślił się. Jako wilkołak mam raczej
marne szanse na jakąkolwiek posadę.
-Zawsze chciałem uczyć
albo pracować wśród książek. – Odparł szczerze, kiwając przy ty głową.-Myślę, ż
pójdę w tym kierunku. – Dziewczyna uśmiechnęła się promiennie. Ten widok zaparł
Remusowi dech w piersiach. Jest taka śliczna.
-Mam nadzieję, że
spełnisz swoje marzenia. - Powiedziała to nieświadoma tego, że w tym
momencie jedynym marzeniem Remusa stała się ona.
Przeczytałam cały blog jednym tchem, jest świetny! Naprawdę! Moje opowiadanie już czytasz więc nie będę spamować :) Czekam na kolejny rozdział!
OdpowiedzUsuńPs. Dodaję do "Polecam" :)
Ps2. Proszę wyłącz weryfikacje obrazkować
Przepraszam, że komentowałam wczesniejszych notek, ale nie chciałam sobie psuć tempa.
OdpowiedzUsuńSuper blog, jestem ciekawa, jak rozwinie się sytuacja z Ann.
Pozdrawiam i zapraszam do mnie,
Lilka.
A!
UsuńPowiadom mnie proszę o nowej notce!:)
Lilka.
Słodkie Remus zakochany,podobnie Glizdek. :D Świetny :*
OdpowiedzUsuńczekam na następny rozdział
OdpowiedzUsuń