-Lily! Gdzie jest ta ładna zastawa?-
Krzyknęła kobieta stojące w kuchni. Wszystkie szafki były pootwierane. Na stole
stał przeróżne butelki, miski oraz pojemniki. Do pomieszczenie weszła ruda
dziewczyna z włosami niedbale związanymi w kucyk.
-Mamo, mówiłam Ci wczoraj, że
kładę ją na stole w salonie.- Powiedziała dziewczyna z uśmiechem. –Mogę
wiedzieć, czemu tak bardzo się denerwujesz? Przecież babcia nieraz
przyjeżdżała.
-Ale nigdy na swoje urodziny!
– Fuknęła kobieta i wszyszła z kuchni.
Lily wzniosła oczu ku niebu i zaczęła układać produkty w szafkach. Gdy
wszystko stało na swoim miejscu, dziewczyna ruszyła w kierunku salonu.
-Mamo pomóc Ci w czymś? – Zapytała,
gdy dotarła na miejsce.
-Zmień pościel w gościnnym
pokoju, ale weź tą ładniejszą niebieską.
-Dobrze mamo.- Lily szybko wbiegła po schodach, pokój
gościnny był niewielki, ale bardzo ładnie urządzony. Ściany miał w kolorze błękitnym, duże okna
przysłonięte były ślicznymi białymi firankami. Pod ścianą stała szafa i komoda.
Natomiast w rogu śliczna toaletka, pamiątka po prababci. Ruda sprawnie zmieniła
pościel, uchyliła także okno, aby wywietrzyć pomieszczenie.
Gdy wszystko było już gotowe
na przyjazd babci, przyszedł czas na szykowanie siebie. Lily weszła do swojego
pokoju i chwyciła przygotowane wcześniej rzeczy.
Babcia ma dość
radykalne podejście do stroju dziewczyn . Pomyślała ruda, dlatego też muszę ubrać się stosownie. Lily założyła zieloną spódnicę za kolano
oraz jasną bluzkę z kołnierzykiem. Włosy związała w koński ogon. No! Teraz się do niczego nie przyczepi.
Na dole rozległo się pukanie
do drzwi. Rudowłosa szybko zbiegła na dół. W holu zebrała się już cała rodzina.
Tata w eleganckim garniturze, mama w granatowej sukience i Petunia w brązowej
spódnicy i beżowej bluzeczce. Głowa rodziny podeszła i otworzyła drzwi. Do domu weszła siwa kobieta, jej głowę zdobił
niebieski kapelusz. Ona sama miała na sobie elegancką sukienkę do kostek oraz
parasolkę w dłoni.
-Witaj synku! Jakiś ty
przystojny! – Powiedziała kobieta do mężczyzny, który otworzył jej drzwi. Babcia przytuliła Thomsa Evansa, który
odwzajemnił uścisk.
-Miło Cię widzieć mamo. –
Szepnął mężczyzna do ucha kobiety.
Amelia skierowała swój wzrok
ku swojej synowej
-Mary, dobrze wyglądasz
jednak postarzałaś się! – Wysoka kobieta o jasno rudych włosach uśmiechnęła się
leciutko.
-Czas z nikim nie obchodzi
się łaskawie Amelio. – Odpowiedziała krótko, biorąc męża pod rękę i całując go
w policzek. Nestorka rodziny Evansów lekko skrzywiła się patrząc na ten pokaz
uczuć. Spojrzała na starszą z wnuczek.
-Petuniu, ale ty wyładniałaś.
Może jesteś troszkę za wysoka, ale nie ujmuje Ci to urody. – Dziewczyna
uśmiechnęła się i musnęła policzkiem o policzek babci. Kobieta zainteresowała
się teraz drugą wnuczką.
- Lilyanne, pobyt w tej
szkole z internatem Ci nie służy. Jesteś bardzo blada. – Przerwała na chwilę i
przyjrzała się dokładniej dziewczynie. – Miałam nadzieję, że z wiekiem włosy Ci
ściemnieją, niestety tak się nie stało.
Ruda uśmiechnęła się tylko, i
poszła za mamą do kuchni. Już po chwili cała rodzina siedziała przy stole. Posiłek upływał w miarę spokojnie. Babcia
prowadziła rozmowę na neutralne tematy, tak, aby nie wdawać się w dyskusje.
Jak ona to robi? Myślała Lily, potraf zatruć nawet najlepszą i najbardziej
serdeczną atmosferę.
Gdy skończyli jeść, Lily
postanowiła pomóc mamie przy sprzątaniu ze stołu. Reszta osób przeniosła się do
salonu, aby w porozmawiać.
Lily w odróżnieniu od Petuni
lubiła pomagać mamie w kuchni. Szczególnie w gotowaniu, już, jako mała
dziewczynka nie odstępowała kobiety na krok, kiedy w grę wchodziło robienie
obiadu bądź pieczenie. Ruda spojrzała na
mamę, która stała przed oknem i wpatrywała się w bezmyślnie w ulicę.
-Mamo w porządku? – Zapytała
dziewczyna przytulając się do rodzicielki. Kobieta zamrugała i uśmiechnęła się
delikatnie do córki.
-Tak kochanie, nie przejmuj
się. Idź do babci.
-To o nią chodzi? – Bardziej
stwierdziła niż zapytała dziewczyna.
Mary pocałowała ją tylko w czoło i popchnęła w kierunku drzwi.
-Idź pilnuj żeby Petunia
czegoś nie wypaliła.
Lily uśmiechnęła się ponuro i
wyszła z kuchni. Było tak zawsze, mama stawała się smutna, gdy babcia
przyjeżdżała. Czasami siedziała w kuchni
popijając kawę a czasem mówiła, że musi odpocząć. Nigdy nie siedziała z nimi
podczas wizyt babci, pewnie, dlatego że starsza kobieta nie kryła się z
niechęcią do żony swojego jedynego syna. Sama ta myśl rozzłościła Lily.
-… a później mam zamiar wyjść
za mąż. – Mówiła petunia. – Uważam, że kobieta nie powinny pracować a mężczyzna
ma obowiązek ją utrzymać.
Babcia kiwała z uśmiechem
głową.
-Masz całkowitą rację moja
droga, to odpowiednie podejście.
O, tak myślała ruda. Te dwie
umieją się dogadać chyba w każdej kwestii.
-A ty Lilyanne? Co chcesz
robić jak skończysz szkołę? – Zapytała babcia, po czym upiła łyk herbaty.
-Nie myślałam nad tym jeszcze,
co prawda zostało mi 2 lata w mojej szkole. Nie jest to dużo. Myślę jednak żeby
potem dalej się kształcić. Chciałabym zrobić coś pożytecznego.
-A założenie rodziny? –
Zapytała babcia.
-Mam 16 lat, na razie moje
plany nie sięgają tak daleko. – Ruda uśmiechnęła się. Zaraz będzie kłótnia.
-No, ale rodzina to podstawa!
– Wykrzyknęła oburzona babcia.
-Babciu nie musze mieć takich
samych priorytetów jak ty.- Powiedziała Lily spokojnie. –Nie wykluczam, że
wyjdę za mąż, ale nie w najbliższym czasie.
-Jesteś taka sama jak matka.
– Rzuciła kobieta, jak obelgę.
-I jestem z tego dumna! –
Odrzekła hardo dziewczyna prostując się na krześle.
Amelia zmrużyła oczy.
Wcześniej nikt jej się nie sprzeciwiał, jednak Lily dla mamy jest w sanie
zrobić wszystko.
-Babciu. – Powiedziała cicho
Petunia.- Ona jest dziwadłem nie przejmuj się.
Pewnie w jej szkole dla obłąkanych ta mają.
Starsza kobieta zmarszczyła
brwi.
-Przecież to prestiżowa
szkoła dla utalentowanych.
-O nie! – Powiedziała
brunetka. – To szkoła magii. Twoja wnuczka to wiedźma.
Kobieta roześmiała się.
Pokręciła przecząco głową. Dopiero potem zobaczyła przerażone twarze Lily i jej
ojca.
-Coś takiego nie istniej! –
Szepnęła.
-Mamo..-Zaczął Thomas nie
wiedząc, od czego zacząć. –My też nie mogliśmy uwierzyć.
Ale taka jest prawda. Lily
uczy się magii, już od 5 lat.
-Nie to nie jest prawda. –
Powiedziała Amelia ciężko oddychając. Odchyliła głowę i przymknęła oczy. Do
salonu wkroczyła Mary, sądząc po wyrazie jej twarzy słyszała rozmowę.
-Owszem to prawda. – Powiedziała
oschle.- Mimo wszystko to nie znaczy, że Lily jakoś się wyróżnia.
-Porządne lanie by ją
wyleczyło. - Mruknęła surowo kobieta.
-To nie jest choroba! –
Krzyknęła Mary, która zaczęła tracić panowanie nad sobą.
-Nie chcesz chyba powiedzieć
mi, że to, czym jest twoja córka jest normalne? – Podniosłą głos kobieta.
-Lily jest niezwykła. –
Wtrącił się tata. – Nie jest nienormalna, takie coś się zdarza i już, kochamy
ją i Petunie tak samo, mimo, że są tak bardzo różne.
Babcia dziewczyn nie odezwała
się ani słowem, wpatrywała się z pogardą na swojego syna i jego żonę.
-Wiedziałam, że jeśli ożenisz
się z tą kobietą nie wyjdzie Ci to na dobre. I widzisz miałam racje. –
Oznajmiła Amelia z wyższością. Thomas objął małżonkę ramieniem i uniósł głowę.
-Kocham ją mamo, Mary to moja
żona i nie pozwalam Ci wyrażać się o niej w taki sposób.
-Jestem twoją matką!
-Tak jesteś moją matką i
zawsze będę Cię kochał. Ale to moja rodzina, i nie pozwolę, aby ktokolwiek ich
obrażał, nawet ty.
Amelia spuściła na chwilę
głowę. W jej głowie toczyła się walka. Z jedne strony nie chciała stracić syna
jednak z drugiej nie może akceptować czegoś tak dziwacznego.
Kobieta powoli wstała.
-Zamów mi taksówkę synu.
Wracam do domu.-Oznajmiła.
-Ale babciu…- Zaczęła Lily,
jednak Amelia jej przerwała.
-Muszę wszystko przemyśleć.
Thomas Evans skinął głową, i
sięgnął po telefon, aby zamówić taksówkę.
Znowu coś się spieprzyło. Myślała rudowłosa
dziewczyna siedząca na łóżku rozczesując włosy.
Dlaczego Babcia jest taka ograniczona? Tata to wspaniały człowiek,
dziadek też miał dla wszystkich serce na dłoni. Ciocia Tamy również jest bardzo
ciepło nastawiona do wszystkich. Tylko ona jest taka oziębła. Nie akceptuje
niczego, co odmienne.
Lily oparła się o poduszkę i
zapatrzyła w sufit. Z drugiej strony, mogła poczuć się urażona, że dowiaduje
się dopiero teraz. Jestem w Hogwarcie od 5 lat. Cały czas była okłamywana. Na
jej miejscu pewnie też bym się zdenerwowała. Nic tak nie irytuje jak kłamstwa
najbliższych osób.
Tym bardziej, że jesteśmy jej
jedynymi wnuczkami, pewnie chciałaby wiedzieć, co się z nami dzieje.
Z zamyślenia wyrwało ją
pukanie do okna. Była to sowa płomykówka roznosząca Prorok Wieczorny. Lily wpuściła stworzonko, które wystawiło nóżkę z
sakiewką. Dziewczyna wrzuciła do niego kilka monet i odwiązała gazetą. Ptak
natychmiast opuścił pokój.
Lily rozwinęła Proroka,
przebiegając wzrokiem tytuł.
MASOWE MORDERSTWO W LEEDS!
Strwożona dziewczyna szybko przeczytała artykuł.
Dnia 23 sierpnia w
miejscowości Leeds na północy Wielkiej Brytanii zostało dokonane masowe
morderstwo zarówno na czarodziejach jak i mugolach. Do zdarzenia doszło o
godzinie 16: 30, świadkowie zeznają, że ataku dokonali ubrani na czarno,
zamaskowani ludzie. Zanim na miejsce
dotarł Personel Brygady Uderzeniowej, sprawcy już zbiegli.
Społeczność mugolska jest
przekonana, iż przyczyną wypadku był wybuch gazu. Minister Magii ogłasza: „ Zarówno czarodzieje
jak i mugole muszą zachować szczególną ostrożność w tych niepewnych czasach.
Mogę obiecać, że zrobię wszystko, co w mojej mocy, aby złapać tych złoczyńców i
osadzić w Azkabanie. „
Podczas tego napadu zginęło 14
mugoli oraz 3 czarodziejów, 20 osób zostało w ciężkim stanie przewiezionych do
św. Munga oraz mugolskich ośrodków leczniczych.
Apelujemy, aby zachować
szczególną ostrożność, oraz wszelkie nieprawidłowości zgłaszać odpowiednim
służbom.
Zaczyna się to, czego obawiał się dyrektor. Nikt już nie jest bezpieczny.
******
Co prawda rozdział jest krótki ale mam nadzieję że się wam spodoba ;)
Zachęcam do komentowania.
Jejku, bardzo fajny :) Ta Amelia to Vernon w damskiej skórze normalnie, MASAKRA :D Nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału, dodaj szybko i dużo weny życzę :)
OdpowiedzUsuńMimo, ze rozdział krótki to nie ucierpiała jakość :)Podpinam się również do komentarza riddle. :D
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i życzę weny ! :*
Podpinam się do wcześniejszych komentarzy :)
OdpowiedzUsuńRozdział świetny- tylko babcia Amelia mnie wkurzyła... Głupia Petunia musiała się wygadać, zawsze trzeba zrobić z Lily dziwadło -,-. Zazdrości jej, i już. Jak dobrze, że nie mam siostry... Może moja zachowywałaby się lepiej, ale jak tylko staje mi przed oczami wizja mnie i jej, coś a la Petunia i Lily, to nic tylko się przeżegnać.
OdpowiedzUsuńCzekam na jedno- aż Lily zacznie rozmyślać o Jamesie ;>. Ja wiem, że to jeszcze nie te lata, w sensie, że póki co oni sie nie lubią, ale to zawsze taka sila napędowa blogów o Huncwotach. Jestem przeciekawa twojej wersji. Przekonam się o tym tylko w jeden sposób, nie? Idę czytać dalej :D
[hogwart-z-tamtych-lat.blogspot.com]