-Łapa się na Boga,
pospiesz się, bo się spóźnimy! – Krzyknął rozczochrany czarnowłosy chłopak w
stronę zamkniętych drzwi do pokoju. Z wewnątrz nie dochodził najmniejszy
dźwięk. James był już zdecydowany, aby wejść, gdy drzwi otworzyły się i stanął
w nich wysoki przystojny brunet, uśmiechnięty szeroko.
-Rogasiu, spokojnie nie wiem gdzie tak Ci spieszno. – Powiedział wesoło
chłopak wymijając swojego przyjaciela.
-Czy ty zawsze musisz robić wszystko na ostatnia chwilę? – Zapytał
rozdrażniony Potter kierując się za Blackiem.
-Przesadzasz. – Rzucił chłopak przez ramię wychodząc z domu. Na
podjeździe państwa Potterów stał już gotowy do drogi samochód.
-No nareszcie chłopcy. – Powiedział mężczyzna stojący obok pojazdu. Miał
około 50 lat, a włosy sterczały mu we wszystkie strony, tak samo jak synowi.
-Niech mi Pan wybaczy Panie Potter. – Zaczął uśmiechnięty Syriusz. –
Musiałem zostawić po sobie porządek w pokoju, jaki mi użyczyliście.
-Oh daj spokój drogi chłopcze! – Powiedziała czarnowłosa kobieta
schodząca po schodach.- Syriuszu z chęcią będziemy gościć Cię również w święta.
– Po tych słowach uścisnęła obu chłopców.
-Macie być grzeczni! Nie chce żadnej sowy od Dyrektora jasne? – Wesoły
błysk w oczach Pani Potter psuł efekt groźnemu tonowi, jaki przybrała.
-Mamo ależ oczywiście! – Wykrzyknął z powagą James, bijąc się przy tym
pięścią w klatkę piersiową.
-Niech się pani nie martwi. – Powiedział Black. – Będę go pilnował.
Kobieta uśmiechnęła się promiennie i rozkazała.:
-Do samochodu! Widzimy się w grudniu!
Huncwoci zasalutowali i ze śmiechem zajęli miejsca w aucie. Podróż nie trwała długo, już po chwili obaj
stali na peronie 9 i ¾.
James wyciągnął głowę ponad tłum, szukając wśród zgromadzonych ludzi
rudych włosów.
-Rogaczu spokojnie. – Mruknął Black przeciskając się obok
trzecioklasistek, które uśmiechały się do niego zalotnie.
-Nie wiem, o co Ci chodzi! – Odparł Potter nadal rozglądając się na boki.
-Oczywiście, zapewne nie szukasz rudej pani Prefekt. – Zakpił Syriusz,
puszczając oczko do jakiejś blond piękności.
-Oj Łapo. – Westchnął brunet przeczesując włosy.- Tak bym chciał, żeby
się do mnie w końcu przekonała.
-Wiem Rogaczu, nie martw się zrobimy wszystko, aby ruda pod koniec tego
roku była Twoja.
-Czy nie obiecujesz mu tego, co roku? – To pytanie postawił blondyn,
który pojawił się u boku przyjaciół z nienacka.
-Luniak! – Wykrzyknął Potter czochrając Remusa po włosach. – Jak wakacje?
-Bywało lepiej.- Odpowiedział z lekkim uśmiechem chłopak.
-Widziałeś Petera?
-Nie, jeszcze nie natomiast rozmawiałem z Lily.
Potter drgnął na dźwięk imienia swojej ukochanej.
-Co u niej?
-Może sam się jej zapytasz? Tam stoi.-Black wskazał ręką na dziewczynę
stojącą do nich tyłem. Rude włosy miała związane w koński ogon, James odetchnął
głęboko i już chciał ruszyć w jej stronę, kiedy Remus złapał go za ramię.
-James tylko bez żadnych wygłupów! – Ostrzegł. Chłopak kiwnął głową i z
uśmiechem na ustach ruszył w kierunku Evans.
***
Lily rozglądała się
po peronie w poszukiwaniu przyjaciółek, niestety nigdzie ich nie widziała.
Gdzie się one podziały, rozumie Dorcas ta to zawsze jest kilka minut przed
odjazdem, ale Rachel zawsze była wcześniej. Dziewczyna zerknęła na zegarek,
wskazówki pokazywały 10: 47, jeszcze trochę i się spóźnią.
-Witaj Lily. – Ten głos rozpozna wszędzie, towarzyszył jej przez ostatnie
5 lat na korytarzach oraz w wieży. Spokojnie, tylko spokojnie. Dziewczyna
odwróciła się niechętnie i stanęła twarzą w twarz z Jamesem.
- Tak Potter? – Zapytała niechętnie.
-Chciałem się przywitać i zapytać jak wakacje.- Odpowiedział lekko
speszony jej oziębłością.
Lily zmarszczyła brwi. Żadnego „Umówisz się ze mną Evans?” ani „
Liluniu”? Może się zmienił? Nie Evans nie obiecuj sobie zbyt dużo!
-Cóż, wakacje mimo jednego incydentu minęły mi nawet spokojnie. – Odparła
lekko, wzruszając ramionami.- A Twoje jak?
-Było bardzo dobrze, większość czasu spędziłem z Syriuszem. – Powiedział
chłopak z uśmiechem.-Ten incydent, o którym wspomniałaś to nic złego mam
nadzieję.
-Nie, a właściwie nie wiem. Chodzi o moją babcię, dowiedziała się, że
jestem czarownicą i trochę nią wstrząsnęło.
-Ale nic jej nie jest? – Zapytał zaniepokojony chłopak.
Evans pokręciła głową. Zmienił się, jest spokojniejszy jakby dojrzalszy.
Ale czy przez 2 miesiące człowiek może tak się zmienić? Może tylko udaje.
-Nie nic jej nie jest, ale nie wiem czy to zaakceptuje. – Mruknęła Lily
spuszczając głowę w dół.
James położył jej rękę na ramieniu i uśmiechnął się do niej.
-Nie martw się. To twoja babcia, na pewno zrozumie!
-Mam nadzieję. – Odpowiedziała cicho dziewczyna. Potter westchnął cicho.
-Muszę iść do chłopaków, do zobaczenia Lily.
-Tak, do widzenia James! – Ruda uśmiechnęła się do niego lekko i
pomachała. Chłopak popatrzył na nią
zachwycony i odmachał.
***
Dwie brunetki
przepychały się przez zatłoczony peron w poszukiwaniu przyjaciółki.
-Mówiłam Ci, że się spóźnimy! – Powiedziała wyższa, uśmiechając się
przepraszająco do chłopaka, którego przypadkowo potrąciła.
-Nie dramatyzuj Rachel! – Odparła Dorcas. – Mamy jeszcze 15 minut!
-Lily pewnie się niepokoi! – Nie ustępowała Lopez. Nagle przyjaciółka
pociągnęła ją za rękę i pokazała na coś głową.
Obok filaru stała Lily i rozmawiała z Jamesem Potterem. Jej największym
utrapieniem.
-Nie wierzę! – Szepnęła Rachel
-Zobacz nawet się nie niego nie wydziera! Co za postęp! – Dorcas stanęła
na palcach żeby lepiej widzieć przyjaciółkę.
Ruda właśnie uśmiechała się do chłopaka powiedziała coś, co wyraźnie go
ucieszyło. Po chwili brunet zaczął się
wycofywać, a Lily pomachała mu ręką.
-Widziałaś to! – Zapytała Dorcas, zwracając się do Rachel.- Pomachała mu!
-Tak widziałam! Meadowes możemy już iść?
-Dobra już idziemy! – Dorcas uśmiechnęła się wesoło i ruszyła żwawym
krokiem w kierunku przyjaciółki.
Lily dostrzegła je bardzo szybko. Uradowana rzuciła się w stronę brunetek
i uściskała je serdecznie.
-Jak ja się stęskniłam dziewczyny! – Powiedziała ruda odklejając się od
Lopez.
-My za tobą też!- Zapewniła Dorcas, kierując się do pociągu. –Dlaczego
nie przyjechałaś na wakacjach?
-Nie mogłam, rodzinne spotkanie.- Westchnęła Evans wchodząc do wolnego
przedziału.
-Coś się stało?- Zapytała Rachel siadając przy oknie, wyciągając przed
siebie nogi.
-Właściwie to nic takiego, po prostu moja babcia dowiedziała się, że
jestem czarownicą i nie wiem czy to zaakceptuje.- Lily była wyraźnie zasmucona
tym, że babci trudno tolerować jej magię.
-Oj Evans. – Powiedziała Dorcas obejmując przyjaciółkę ramieniem. –
Uwierz na pewno twoja babcia sobie wszystko poukłada i zrozumie!
Lily uśmiechnęła się i poczochrała brunetkę po włosach.
-Mówisz ja James! –Meadowes spojrzała na rudą zdziwiona.
-Jak JAMES? Już nie Potter, czy ten kretyn. Tylko JAMES?
Lily zarumieniła się, jak ma wytłumaczyć, że po jednej rozmowie zmieniła
do niego nastawienie? Sama za bardzo tego nie rozumie i nie wie czy się nie
zapędziła wierząc w jego zmianę.
-No, bo, jak rozmawialiśmy dziś wydawał się w porządku.
-Nie było żadnego głupiego tekstu? – Zdziwiła się Rachel.
-Ani jednego! – Zapewniła Evans. – Jeżeli będzie się normalnie zachowywał
to będę go tolerowała.
-No nareszcie!- Westchnęła Meadowes wyciągając się na kanapie. Lily od
zawsze nie mogła znieść Jamesa, mimo, że ten naprawdę ją kochał. Zabiegał o nią
od lat. Może to był na nią sposób? Żadne zaczepki i popisy tylko normalna
rozmowa. Trzeba pomóc Rogaczowi w walce o serce rudej!
-Oj Dorcas, zostaw Lily w spokoju, powiedz, co z Syriuszem. – Rachel jak
zawsze musiała wyskoczyć z tematem, którym nie chcę rozmawiać, myślała brunetka
prostując się na swoim miejscu.
-O, co Ci chodzi? - Zapytała
dziewczyna, mrugając oczami. Lopez uśmiechnęła się rozbawiona.
-Dorcas, chyba każdy widziała jak was do siebie ciągnęło przed wakacjami!
Zrobisz coś z tym? – Właśnie zrobię czy nie zrobię, myślała Meadowes.
-Znacie Blacka, on flirtuje z każdą. – Odpowiedziała wzruszając
ramionami.
-Dorcas, tu nie chodzi o niego tylko o Ciebie! – Zaczęła Lily odkładając
książkę. – Czy chciałabyś, aby łączyło was coś więcej? A może podoba się Ci
flirt?
-Bardzo lubię Blacka, ale nie mogę powiedzieć czy chcę czegoś więcej. –
Szepnęła Dorcas patrząc się w okno.- Znacie go, wiecie, jaki jest. Bałabym się
mu zaufać! Nawet nie wiem, co on czuje! – Wyznała smutna Meadowes!
-I od tego ma się przyjaciółki. – Powiedziała Rachel uśmiechając się
przewrotnie.
-O tak! – Powiedziała Lily.
-O co wam chodzi? – Zapytała zaniepokojona brunetka. Evans zatarła dłonie
i wyszczerzyła zęby.
-Och my tylko was zeswatamy! – Powiedziała po prostu Rachel.
-Co! – Krzyknęła Dorcas, no nie tego już za dużo. Ja i Black jako
szczęśliwa, zakochana para. Dobre sobie.
-Nie krzycz, musze pomyśleć.- Powiedziała Lily, oparła się wygodnie o
zagłówek i przymknęła oczy.
Jak jej pomóc, rozmyślała ruda. Black to podrywacz, flirtuje z każdą. Czy
da się go zmienić? Nie chcę żeby Dor
cierpiała, nie zasłużyła na to. Muszę mieć plan, a kto jest najlepszy w planach?
Lily jęknęła w myślach. Potter.
****
Wielka sala była już zatłoczona, kiedy
Huncwoci w glorii chwały weszli przez drzwi.
-Ten rok będzie niezapomniany.-
Powiedział Syriusz rozglądając się dookoła.
-Zawsze taki jest! – Zaperzył się
James, siadając przy stole Gryfonów.
Obok niego usiadła niebieskooka brunetka, uśmiechająca się zalotnie.
-James Potter. – Powiedziała
przyjemnym niskim głosem.
-Owszem to ja. – Odparł chłopak
przeczesując swoją czuprynę palcami.
-Wiem, że to ty! Jestem Georgi Berns.
– Brunetka wyciągnęła dłoń w kierunku chłopaka, ten uścisnął ją delikatnie
przyglądając się nieznajomej.
-Jesteś w Gryfindorze? Nie kojarzę Cie. – Zapytał nieco zmieszany Potter.
-Owszem jesteśmy w tym samym domu,
jednak ja jestem dopiero w 5 klasie. – Co za kretyn myślała zgnębiona
Georgi. Jak mógł zadać takie pytanie!? W
końcu siedzimy przy tym samym stole!
-Dziwne zazwyczaj zauważam ładne
dziewczyny. – Powiedział zalotnie chłopak.
Brunetka uśmiechnęła się delikatnie i szepnęła.
-Może nie chciałam być zauważona? –
Pochyliła się lekko w stronę Jamesa i spojrzała głęboko w jego orzechowe
oczy. Potter przyglądał się zaciekawiony
nowo poznanej dziewczynie.
Ładna, ocenił w myślach. Dosyć niska,
ale ma coś w sobie. A te oczy,
ciemnoniebieskie z brązowymi plamkami, urocze.
James musiał oderwać się od
wpatrywania się w dziewczynę gdyż do Wielkiej Sali wkroczyła profesor
McGonagall prowadząc za sobą gromadkę dzieci.
-Nie no my nie byliśmy aż tacy mali!
– Mruknął Syriusz do Remusa, który siedział obok.
-Byliśmy. – Szepnął Lupin uśmiechając
się pod nosem.
Wysoka kobieta, w długiej sukni oraz
koku mocno ściśniętym z tyłu głowy podeszła do stołka i powiedziała do
zgromadzonych przed nią dzieci:
-Oto Tiara Przydziału! Teraz będę wyczytywała kolejno wasze nazwisko.
Osoba wyczytana podchodzi do mnie i nakłada Tiarę na głowę. Następnie po
przydzieleniu was przez Tiarę do któregoś z domów usiądziecie z resztą uczniów.
– McGonagall zrobiła pauzę, i spojrzała na pergamin. – Allen Lucy!
Drobna blondynka podeszła na
trzęsących nogach do stołka i usiadła. Gdy tylko Tiara dotknęła jej głowy
wykrzyknęła: RAWENCLAW!
Ceremonia przydziału nie trwała
długo, poprzydzielaniu Zelta Malcolma do Hufelpuffu wstał dyrektor.
-Witam moi mili, kolejny rok nauki
rozpoczyna się! Zanim zaczniemy jeść te przepyszne smakołyki, muszę przypomnieć
kilka ważnych rzeczy.- Profesor przerwał na chwilę i powiódł wzrokiem po
uczniach.
-Przypominam, że wstęp do Zakazanego
Lasu jest surowo zabroniony, podobnie zbliżanie się do Wierzby Bijącej. Uczniowie od 3 klasy mają możliwość wyjścia
do Hogsmeade, po okazaniu pozwolenia opiekunowi domu! No to chyba tyle.
Smacznego! – Po tych słowach stoły zapełniły się przeróżnymi przysmakami.
Uczta trwała w przyjaznej oraz
leniwej atmosferze. Nikt nie myślał o tym, że już jutro zaczynają się lekcje,
prace domowe czy też szlabany. Po zakończeniu posiłku Remus zagadnął do Lily:
-Musimy zgarnąć pierwszaków. – Ruda
kiwnęła głową i wstała od stołu jak wiele innych osób. Stanęła na palcach i
krzyknęła:
-Pierwszoroczni, proszę za mną! –
Grupka wystraszonych dzieci poszło posłusznie za Lily i Remusem.
-Ach! Będzie wspaniałą matką. –
Rozmarzył się Potter, na co Syriusz i Peter wybuchnęli śmiechem.
Pokój wspólny Gryffindoru jak zwykle
był pełny, więc Lily skierowała się do dormitorium gdzie jak miała nadzieję
były jej przyjaciółki. W sypialni Dorcas
i Rachel siedziały na łóżku rudej zaśmiewając się z pidżamy Evans.
-Ej zostawcie! – Powiedziała
rozeźlona Lily wyrywając im z rąk zieloną koszulkę z czarownicą w kapeluszu.
-Powiedz mi proszę, co to jest? –
Wydusiła z trudem, Lopez ocierając łzy.
Lily zmarszczyła brwi i przyjrzała się dokładniej koszulce.
-No jak to, co? Moja pidżama! –
Odparła z powagą starając się nie zwracać uwagi na chichoczącą Dorcas.
-To jest jasne, ale kto jest na tym
rysunku? – Dopytywała się niecierpliwie brunetka oddychając głęboko.
Ruda roześmiała się głośno i
wyjaśniła:
-To jest czarownica.
Zarówno Rachel jak i Dorcas
przysunęli się bliżej podobizny na koszulce.
-Pff! Czarownica? Mugole chyba
czarownicy nie widzieli! – Oburzyła się Meadowes, siadając na swoim łóżku.
-Takie jest ich wyobrażenie, przecież
znają magię tylko z bajek. – Powiedziała spokojnie Lily składając koszulkę i
odkładając na łóżko.- A wy myślałyście, że kto to jest?
Obie brunetki zaczerwieniły się i z
trudem hamowały śmiech.
-No ja myślałam, że to karykatura
twojej siostry. – Mruknęła Dorcas chowając głowę w poduszkę.
Lily roześmiała się i usiadła obok
ukrytej w pościeli brunetki.
-Jakieś podobieństwo jest. – Odparła
z powagą. Po chwili wszystkie trzy
zwijały się ze śmiechu.
Gdy udało im się, jako tako uspokoić
Dorcas zaczęła:
-Ten wasz pomysł zeswatania mnie z
Blackiem jest do bani.
-Dlaczego? – Zapytała Lily ustawiając
zdjęcie z rodzicami na szafce nocnej.
-Bo to nie ma sensu, jest dobrze tak
jak jest! – Odparła siadając wygodnie na swoim łóżku.
-Ale jesteś w nim zakochana! –
Powiedziała Rachel nie patrząc w kierunku przyjaciółki.- Więc proszę Cię
skarbie zostaw to nam.
***
Rachel szła szybko korytarzem na
pierwszą lekcję w tym roku, jaką była Numerologia. Uwielbiała ten przedmiot, przepowiadanie
przyszłości za pomocą liczb. Pod salą stała już grupka osób. Niestety nikt z
Gryffindoru nie wybrał Numerologii na Owutemy. A szkoda czułaby się pewniej.
Stanęła pod drzwiami klasy, tuż obok
jakiegoś Krukona z blond włosami.
Chłopak uśmiechnął się do niej lekko i wyciągnął dłoń:
-Benjamin Fox, ale każdy na mnie mówi
Ben. Miło Cię poznać. – Miał miły głęboki głos i ciepłą szczupłą doń.
-Rachel Lopez, również miło Cię
poznać. – Odparła z uśmiechem.
-Wcześniej Gryfoni mieli z Puchonami
zajęcia? – Zapytał, aby podtrzymać rozmowę. Brunetka kiwnęła głową.
-Tak, ale z Gryffindoru nikt poza mną
nie kontynuuje Numerologii. – Powiedziała ze smutkiem w głosie.-Miałam
nadzieję, że może Lily zechce, ale niestety.
-Lily to ta ruda dziewczyna od
Pottera? –Zapytał Benjamin. Rachel roześmiała się i pokiwała głową, gdyby Evans
słyszała to stwierdzenie niewątpliwie poczułaby się urażona!
-Tak tak to ta sama, ale nie mów przy
niej „ta ruda od Pottera”, bo potraktuje to, jako zniewagę!
Blondyn uśmiechnął się promiennie i
szepnął:
-Dzięki za ostrzeżenie! Będę
pamiętał!
Drzwi Sali stanęły otworem, wszyscy
powoli weszli do środka. Było to niewielkie pomieszczenie z podwójnymi ławkami
ustawionymi w półkolu. Na środku stało biurko, przy którym siedziała profesor
Bailey. W oknach wisiały ciężkie zasłony, które nie przepuszczały światła. Nad
każdym stolikiem wisiała mała lampka oświetlająca miejsce pracy.
-Siedzimy razem? – Zapytał szeptem Fox
idąc ku stolikowi najbliżej wyjścia z Sali. Lopez kiwnęła głową i uśmiechnęła
się do Krukona.
W
tym samym czasie w Pokoju Wspólnym Lily postanowiła wcielić plan swatania w
życie. Podeszła do kanapy, na której siedzieli Huncwoci.
-Co jest Evans. – Zapytał Black
podnosząc wzrok znad kawałka pergaminu.
-Nic Black, mam sprawę do Pottera. –
Spojrzała w kierunku chłopaka w okularach. – Mogę Cię na chwilkę prosić? –James
poderwał się z kanapy mało nie potykając się o stolik. Lily uśmiechnęła się do
niego i pociągnęła go za nadgarstek przed Portret Grubej Damy.
-O, co chodzi Lily? Coś się stało? –
Zapytał zaniepokojony rozglądając się po pustym korytarzu.
-Nie tak właściwie to nic.- Odrzekła
i wzięła głęboki oddech. – Chodzi o Dorcas, a właściwie o nią i Syriusza.
-Zaraz, ale co ona i Syriusz mieli by
mieć wspólnego? – Zapytał nic nie rozumiejąc chłopak. Evans wzniosła oczy ku górze.
-James Dorcas jest.. Hm no w każdym
razie bardzo, bardzo lubi Blacka. I ty, jako jego przyjaciel na pewno wiesz czy
on też ją bardzo lubi.
-Chcesz powiedzieć, że Meadowes
zadurzyła się w Blacku i chcesz ich wyswatać? – Zapytał przeczesując ręką
włosy.
-Tak ja i Rachel chcemy. – Poprawiła go.
-Ech Łapa jest dość swobodny w kontaktach
damsko-męskich. – Powiedział powoli.- Delikatnie wypytam się, co sądzi o Dorcas
i ogólnie, ale nie róbcie sobie zbyt dużych nadziei.
-Dzięki, że chcesz pomóc. –
Powiedziała Lily z uśmiechem, ściskając jego rękę. Chłopak uśmiechnął się i odpowiedział.
-Lily dobrze wiesz, że Tobie bym
nigdy nie odmówił.
Evans spuściła wzrok i westchnęła
cicho.
-Wiem i dziękuję.- powiedziała szeptem spoglądając mu w oczy.
Nie mogę zmusić się do napisanie dłuższego rozdziłu..
Zapraszam do komentowania, wygłaszania swoich uwag itp.
No to ja czekam na więcej bo naprawdę dobrze piszesz;)
OdpowiedzUsuńWeny życzę.
Odkryłam twojego bloga dopiero dzisiaj, ale myślę, że szybko nadrobię zaległości. Bardzo mi się podoba, że piszesz o czasie, w którym do szkoły chodzili Lili i James. Mało błędów, a tekst przyjemnie się czyta. Oby tak było dalej ;)
OdpowiedzUsuńNo to ja znów podpinam się pod wcześniejsze komentarze
OdpowiedzUsuń