Pierwszy
tydzień przedostatniego roku w Hogwarcie minął gryfonom bardzo szybko. Ci,
którzy myśleli, że czas wolny między zajęciami będą mogli spędzić na błogim nic
nierobieniu bardzo się pomylili. Z dnia na dzień każdy profesor zadawał mnóstwo
pracy domowej. Myśląc, ze to jego przedmiot jest najważniejszy na nic zdawały
się prośby uczniów, aby chociaż uszczuplili materiał. Nawet Huncwoci nie mieli
siły na dowcipy. Syriuszowi i Jamesowi doszły dodatkowo treningi
Quidditcha. Remus zaczął się bardzo
dziwnie zachowywać, unikał wszystkich poza chłopcami. W piątkowy wieczór Lily
postanowiła dowiedzieć się, co jest przyczyną jego zachowania. Rudowłosa
dziewczyna przemierzała szybkim krokiem bibliotekę. Rozglądała się miedzy
stolikami poszukując swojego przyjaciela.
- Witaj Remusie mogę się dosiąść? –
Zagadnęła dziewczyna z lekkim uśmiechem. Lupin spojrzał na nią wyraźnie
przygnębiony i kiwnął głową. Przez ponad 10 minut panowała między nimi
kompletna cisza. Wreszcie Lily zdobyła się na odwagę.
-Słuchaj Remus, ja wiem to może nie
moja sprawa, ale martwię się o Ciebie, a ostatnio jesteś bardzo odsunięty od
wszystkich.
Chłopak spojrzał na nią ze smutkiem w
oczach.
-Lily, dziękuję za troskę, ale nie
mogę o tym mówić. – Powiedział wbijając spojrzenie w blat stolika.
-Posłuchaj, masz we mnie zawsze
przyjaciółkę, cokolwiek się nie stanie to się nie zmieni! – Urwała na chwilę i
wzięła go za rękę.- Nigdy nie nalegałam na to żebyś mówił mi, co się dzieje,
ale teraz wiem, że coś Cię gnębi. Powiedz mi, co to jest!
W oczach Remusa zabłysły łzy,
westchnął zgnębiony i zaczął zbierać swoje książki do torby. Spojrzał na
rudowłosą.
-Chodź, nie będziemy rozmawiać o tym
tutaj. – Powiedział wstając i kierując się do wyjścia Lily szybko poszła za
nim. Po chwili zrównała się z nim i wzięła pod ramię. Szli w ciszy. Remus
poszedł na błonia usiadł pod wysokim drzewem nieopodal jeziora. Evans poszła w
jego ślady.
Chłopak siedział chwilę w ciszy potem
zaczął mówić.
-Obawiam się, że po tym, co Ci
opowiem odwrócisz się ode mnie bezpowrotnie. Ale jesteś moją przyjaciółką Lily,
nie chcę Cię okłamywać. Moi rodzice nie są najbogatsi, ale mieszkamy dostatnio
i dajemy radę. Kiedyś przyszedł do nas Fenrir Greyback chciał, aby mój ojciec
pomógł mu w pewnej sprawie nie wiem, w jakiej miałem wtedy 3 lata. Ojciec
odmówił, bo wiesz Greyback to wilkołak, a pomoc komuś takiemu nie jest dobrze
widziana w społeczeństwie. Cóż, mój tata bardzo go tym obraził, więc postanowił
się zemścić. Podczas pełni zaczaił się nieopodal naszego domu. Pech chciał, że
wtedy wyszedłem. Od tamtego czasu jestem zainfekowany. Co miesiąc staje się
potworem. – Zakończył szeptem. Lily miała łzy w oczach. Wyobrażała sobie małego
biednego chłopca, który miał przed sobą przyszłość naznaczoną brzemieniem.
Remus powoli wstał, nie patrząc na Lily ruszył w stronę zamku. Dziewczyna nic
nie rozumiejąc poderwała się z miejsca i pobiegła za nim. Gdy tylko go
dogoniła, wzięła go za rękę i zmusiła, aby się zatrzymał.
-Remusie..- Zaczęła nie bardzo
wiedząc, co powiedzieć. Jakich użyć słów, aby chociaż trochę ulżyć mu w
cierpieniu. Lupin miał swoje plany, wyszarpnął swoja dłoń z ręki Lily i
pokręcił głową.
-Lily nie potrzebuje litości! –
Powiedział ze złością wpatrując się w zielone oczy rozmówczyni. Evans
przymknęła powieki i uderzyła Lunatyka w ramie.
-Posłuchaj mnie! Jesteś moim
przyjacielem, choćby nie wiem, co. Zawsze mi pomagałeś, kiedy miałam problem z
Potterem. Byłeś przy mnie, gdy tego potrzebowałam, wtedy, kiedy nie mogłam
zwilżyć się dziewczynom! Remusie to, co się z Tobą dzieje raz w miesiącu jest
dla mnie małoważne. Jesteś niezwykłym człowiekiem i wspaniałym
czarodziejem. Traktuję Cię trochę tak
jak brata i dziękuję, że powiedziałeś mi o tym!- Po tych słowach mocno
przytuliła Remusa. Chłopak zacisnął powieki, pod którymi pojawiły się łzy. Odwzajemnił
uścisk.
-No już! – Powiedział odsuwając się
od rudowłosej. – Chcę żyć, a jakby James mnie zobaczył.. – Evans uśmiechnęła
się promienie i wzięła Lupina pod ramie. Razem w milczeniu ruszyli w stronę
zamku.
W pokoju wspólnym gryfonów panował
hałas. Jak zawsze w piątkowy wieczór nikt nie zawracał sobie głowy nauką. Przy
kominku siedzieli Huncwoci grając w szach czarodziejów. Gdy zobaczyli, że z
dziury pod portretem wyłania się, Lily z Remusem, spojrzeli na siebie nic nie
rozumiejąc. Co więcej, Lupin wydawał się być w dobrym humorze, co było dziwne,
biorąc pod uwagę zbliżającą się pełnie. Przyjaciele podeszli do siedzących
chłopców. Remus zajął miejsce obok Petera, natomiast Lily stanęła nad fotelem
Jamesa wpatrując się w szachownicę.
-Evans nie udawaj, że umiesz grać. –
Powiedział Black z szerokim uśmiechem. Ruda wyszczerzyła zęby i podpowiedziała
rogaczowi.
-Koń na B5. – Chłopak spojrzał na nią
zdziwiony, ale wykonał polecenie. Okazało się, że Black nie ma drogi ucieczki
królem. Wygrana Pottera była przesądzona.
-Nie ma tak! – Wykrzyknął Syriusz,
kiedy Potter zaczął podskakiwać. Evans roześmiała się i przybiła Jamesowi
piątkę, na co pozostała trójka Huncwotów zaniemówiła. Lily nie wiedząc, o co im chodzi uśmiechnęła
się promiennie i pomachała Remusowi mówiąc:
-Jakby coś wiesz gdzie mnie szukać. –
Gdy skończyła skierowała się do dormitorium.
Potter patrzył podejrzliwie na Lunatyka. Z jego oczu możne wyczytać było
ogromną zazdrość.
-Nie patrz się ta na mnie! – Mruknął
Lupin rozglądając się dookoła czy nikt nie podsłuchuje. Upewniwszy się, że może
swobodnie mówić rzekł: - Powiedziałem Lily prawdę o mnie.
Ich reakcja była do przewidzenia,
totalne zdziwienie malowało się na ich twarzach. Pierwszy oprzytomniał Black.
-Głupi jesteś! Teraz ona powie dziewczynom!
-Nie powie! – Stwierdził Remus
opierając się wygodnie. – Lily zaakceptowała to, kim jestem. To, że mam pewien PROBLEM, nie nic dla niej
nie zmienia.
-Ach! – Rozmarzł się James. –
Wiedziałem, że ona jest wspaniała!
-Zaraz zwymiotuje! – Powiedział
półgłosem Black, patrząc wymownie w sufit, oberwał przez to od rogacza poduszką
w głowę.
-Łapciu ty tak się nie wymądrzaj
tylko zajmij się lepiej panną Meadowes.
-Niby czemu?- Zapytał Black nic nie
rozumiejąc.
-No nie trzeba być jakoś specjalnie
mądrym, żeby dostrzec jak na siebie patrzycie! – Powiedział James prostując się
na fotelu. Jego ręka powędrowała w stronę głowy, robiąc tam jeszcze większy
nieład.
-Ja i Dorcas…? No może.. coś tam jest
na rzeczy.. – Mruczał do siebie Syriusz nie zwracając uwagi na resztę chłopców.
W jego głowie kłębiły się myśli. Ja i
Dor..? Jest śliczna, ale trochę za grzeczna jak dla mnie. Poza tym zawsze
unikałem związków, bo to wyklucza flirtowanie z innymi. Zresztą Meadowes nie
wydaje się być mną zainteresowana.
-Rogaczu, ale ja się nie nadaje do
chodzenia z kimś! – Powiedział Na głos Syriusz wzruszając ramionami. Remus
zachichotał i ukrył się za książką, Black posłał mu mordercze spojrzenie. – Nie
umiem zrezygnować z tych ślicznotek pod ścianą! – Wykrzyknął wskazując ręką na
kilka dziewczyn siedzących nieopodal, wpatrujących się w Syriusza niemalże z
czcią. Jego słowa wywołały rumieńce u dziewcząt i głośny śmiech u całej reszty
pokoju wspólnego.
-Przemyśl to, co Ci powiedziałem Łapo,
ktoś Ci ją prędzej czy później sprzątnie spod nosa. – Stwierdził Potter,
wyciągając nogi przed siebie.
-A, co jeśli ona nie jest
zainteresowana? – Zapytał Black, ciągle z niepewną miną. James wzniósł oczy do góry i pokręcił głową.
-Jak Ci mówię, że jest to jest!
-Ale skąd wiesz?- Drążył temat Łapa
nie dając za wygraną.
-Mam swoje tajne źródła. – Uśmiechnął
się przebiegle Potter, odchylając się na fotelu i zamykając oczy.
***
Pokój Wspólny Ślizgonów nie był tak
przytulny jak ten w Gryfindorze. Małe okna wpuszczały do niego zielone
przytłumione światło. Przy jednym ze
stolików siedziała grupka młodych osób. Najbardziej w oczy rzucała się
brunetka, rozparta na fotelu z miną wskazującą na to, że jest niesamowicie
znudzona.
Osoby te rozmawiały o czymś z
przejęciem.
-Myślicie, że się uda? – Zapytał wysoki
blondyn chodzący do 7 klasy. Brunetka z fotela rzuciła mu pogardliwe
spojrzenie.
-Lucjuszu a dlaczego miałoby się nie
udać? Mamy dobrze opracowany plan, nie ma w nim miejsca na pomyłkę. – Przerwała
na chwilę prostując się i rozglądając po zgromadzonych. – Pomyślcie, jak Czarny
Pan będzie z nas zadowolony. No chyba, że ktoś podobnie jak Lucjusz się boi.
-Bela przestań! – Syknęła blondynka z
włosami wiązanymi ciemną wstążką tuż nad karkiem. Brunetka odwróciła się w jej
stronę z pobłażliwym uśmieszkiem.
-Cyziu, z czym mam przestać? –
Zapytała się Belatriks, nie rozumiejąc, o co chodzi.
-Lucjusz się nie boi, tylko obawia
się konsekwencji, jeżeli coś się nie powiedzie.
– Stanęła w obronie chłopaka blondynka, Malfoy uśmiechnął się pod nosem
i wziął Narcyzę za rękę.
- Już skończmy te rozważania, co
będzie, jeśli się nie powiedzie. Każdy z nas wie, co ma robić. Severusie możemy
na Ciebie liczyć? – Obrócił się w stronę chłopaka o ciemnych włosach opadających
na ramiona. Snape westchnął i kiwnął
głową:
-Oczywiście.
-Dobrze skoro skończyliśmy już to
godne pożałowania zebranie – Zaczęła Belatriks wstając powoli z fotela - Idę do
dormitorium. Narcyzo? – Rzuciła w stronę siostry, która nie ruszała się z miejsca.
-Idź Bello, ja jeszcze chwilę
zostanę. – Brunetka uśmiechnęła się krzywo i ruszyła wolno w stronę schodów
prowadzących do sypialni.
***
Kolejny dzień rozpoczął się bardzo
leniwie i deszczowo. Lily ociągając się
szła na śniadanie. W Wielkiej Sali przy stole Gryfonów z jej rówieśniczej grupy
siedział tylko James. Z westchnieniem rezygnacji ruda powoli zbliżyła się do
niego i z lekkim uśmiechem usiadła naprzeciwko. James podniósł głowę znad
talerze i zobaczywszy Evans uśmiechnął się promiennie.
-Jak się spało? – Zagadną nabierając
pełną łyżkę płatków. Lily wzięła kilka tostów i nalała sobie sok.
-Bardzo dobrze. – Odparła po chwili.
Potter nachylił się w jej stronę i szepnął.
-Zacząłem kierować myśli Syriusza ku
Dorcas myśl, że coś z tego będzie! – Ruda spojrzała na niego z niedowierzaniem
i uśmiechnęła się szeroko.
-Dziękuję James! Nawet nie wiesz,
jaka jestem wdzięczna!- Odszepnęła rudowłosa dziewczyna patrząc Potterowi
prosto w oczy.
-Lily dobrze wiesz, że jeśli
potrzebujesz pomocy ja zawsze jestem do twojej dyspozycji. – Odparł chłopak
wpatrując się w zielone oczy swojej rozmówczyni.
-Wiem – westchnęła – Jednak, nasze
stosunki przez ostatnie lata nie były zbyt.. Dobre. – Powiedziała i zaczęła
powoli żuć Tosta. Okularnik uśmiechnął się.
-Lily, zachowywałem się jak kretyn,
to wiem, ale..Nie wiem jak inaczej mam zwrócić twoją uwagę! - Po raz pierwszy powiedział, że jego
zachowanie miało na celu zwrócić jej uwagę.
Ruda uśmiechnęła się lekko.
-James, dużo bardziej ważna jest dla
mnie szczera rozmowa niż zwracanie mojej uwagi. – Szepnęła spuszczając głowę w
dół. Chłopak uśmiechnął się promiennie i chwycił Lily za rękę.
-Mam świetny pomysł! – Wykrzyknął,
kilka osób przy stole zwróciło ku nim wzrok.
Evans spojrzała na niego nie rozumiejąc, o co mu chodzi. – Zacznijmy od
nowa, bez uprzedzeń ani różnych takich.
-Myślisz, że to się uda? – Zapytała niepewnie
dziewczyna patrząc w orzechowe oczy Pottera.
-Myślę, że warto zaryzykować.-
Stwierdził chłopak z uśmiechem. Lily również się uśmiechnęła i kiwnęła głową.
-Masz rację, czyli co? – Zapytała
wyciągając rękę. – Przyjaciele? – James wyszczerzył zęby, lewą ręką potargał
sobie włosy, prawą natomiast wyciągnął w kierunku rudej.
-Przyjaciele.
Tuż po śniadaniu do stołu gryfonów
podszedł Severusa Snape. Gdy tylko James go dostrzegł skrzywił się i już chciał
sięgnąć po różdżkę, gdyby Lily nie powiedziała.
-James, nie rób tego. Naprawdę nie
warto. – Chłopak westchnął tylko i kiwnął głową. Snape podszedł do nich i
stanął obok Lily.
-Ślimak powiedział, że chciałby abyś
przyszła na chwilę do jego gabinetu. – Powiedział cicho, wbijając wzrok gdzieś
ponad głowę rudej.
-Wiesz, o co może chodzić? – Zapytała
niechętnie wstając. Chłopak pokręcił głową i odwrócił się na pięcie.- Cóż,
chyba muszę iść. – Mruknęła Evans, uśmiechnęła się do Pottera i powiedziała –
Dozobaczenia!
Brunet pomachał jej na pożegnanie.
Dziewczyna ruszyła w kierunku lochów. Nie lubiła tu przebywać, było zimno i
wilgotno. Na dodatek panował wszech ogarniający półmrok. Drzwi do gabinetu Slughorna
były uchylone. Lily lekko zapukała i weszła do środka. Dziwne- pomyślała.
Nikogo nie ma? Podeszła do biurka. Leżała na nim karteczka.
Lily,
Przepraszam za zamieszanie, ale znajdziesz
mnie w Sali na końcu korytarza.
Prof. Slughorn
Lily westchnęła i ruszyła we wskazane
miejsce. Po wejściu do Sali od razu zorientowała się, że coś jest nie tak.
Drzwi zatrzasnęły się za nią z hukiem, a w środku było 3 postacie ubrane na
czarno. Evans cofnęła się kilka kroków i uderzyła plecami w ścianę. Ukradkiem
wyjęła różdżkę zza paska. Nieznajomi zatrzymali się w pewnym oddaleniu od niej.
Ich szaty sięgały do ziemi. Na głowach mieli kaptury, a twarze przysłaniały
straszne maski. Lily starała się zapamiętać jak najwięcej szczegółów z ich
wyglądu. Jednak było to dość trudne, ponieważ sala podobnie jak korytarz
skąpana była w cieniu. Jedna z postaci uniosła różdżkę. Rudowłosa działając instynktownie
uniosła swoja i celując w sufit machnęła nią. Jej zaklęcie odłamało spory kawał
cegły, co pozwoliło jej na ucieczkę. Słyszała, że biegną za nią. Obok jej ucha
przeleciał czerwony, gorący promień. Lily zachwiała się, zwolniła. Już miała krzyknąć,
gdy poczuła ogromny ból rozchodzący się od ramienia po całym ciele. Poczuła, że
upada. Kolejny promień trafił ją w brzuch. Ktoś krzyczał, zaraz czyżby to ona.
Nie wiedziała. Dookoła pojawiła się ciemność. Ostatnią rzeczą, jaką zobaczyła była wysoka
postać, celująca w nią różdżką, zanosząca się śmiechem. Skąd znam ten śmiech? Pomyślała
i straciła przytomność.
***
-Widzieliście Lily? – Zapytała Rachel,
siadając obok Remusa w pokoju wspólnym. Chłopcy spojrzeli na nią zdziwieni i
pokręcili głowami.
-Stary Ślimak coś od niej chciał. –
Powiedział James.- Ale to było zaraz po śniadaniu.
-Tak a teraz już 13 a Lily nadal nie
ma. – Powiedziała brunetka ze strachem w głosie. Syriusz wyciągnął się na
fotelu.
-Co się mogło jej stać u Slughorna? –
Zapytał ziewając szeroko. W tym samym momencie wszedł do Pokoju wspólnego
Peter.
-A ty gdzie się podziewałeś? –Zapytał
Remus niskiego przyjaciela. Blondyn tylko wzdrygnął się i powiedział.
- Miałem szlaban u Slughorna. Nawet
śniadania nie jadłem!
-Jak to u Slughorna? Jest tam Lily? –
Zapytał Potter wychylając się do Pettigrew. Chłopa pokręcił głową.
-Nie nie było jej, a Slughorn nie
wychodził od rana.
James pobladł. Rachel nabrała głośno
powietrze.
-Trzeba ją znaleźć! – Powiedział Black
i pobiegł do dormitorium.
-Po, co on tam polazł? – Zapytała,
Lopez patrząc za brunetem. Remus wstał i położył jej dłoń na ramieniu.
-Nie martw się mamy coś, co pomoże
znaleźć Lily.
Brunetka nie rozumiejąc, o co chodzi drążyła
temat.
-Co to jest? – Chłopcy nie chcieli
jej odpowiedzieć. Gdy wrócił Syriusz Rachel zapytała się jego.
-Po, co tam byłeś? – Black skrzywił
się.
-Mam Ci dokładnie opisywać jak po
wejściu do dormitorium udałem się do WC?- Lopez prychnęła, i zacisnęła usta.
- Łapciu nie rób ze mnie idiotki! –
Wrzasnęła. – Co pomoże nam znaleźć Lily?
Syriusz wyminął ją i spojrzał na
przyjaciół. Wszyscy zgodnie pokręcili głowami.
-Chyba najważniejsze jest to, aby bez
dalszych dyskusji odnaleźć Lily prawda? – Zapytał Potter parząc w oczy Rachel.
Dziewczyna spuściła wzrok i kiwnęła głową.
- Poczekaj tu na nas. – Powiedział Remus
uśmiechając się do niej ciepło.- Znajdziemy ja.
***
W końcu udało mi się coś dodać, przepraszam że tyle to trwało ;) Postaram się pracować nieco szybciej.
Zachęcam do komentowania, każdy komentarz to dla mnie dodatkowa mobilizacja ;D
Czyżby Snape?
OdpowiedzUsuńNie no rozdział The best;)
A najlepsze, jak syriusz powiedział że Lilka grać nie umie;)