Kolejna Notka

Rozdział pojawi się na feriach.
Po 20 stycznia!

wtorek, 7 maja 2013

Rozdział 3






                Pierwszy tydzień przedostatniego roku w Hogwarcie minął gryfonom bardzo szybko. Ci, którzy myśleli, że czas wolny między zajęciami będą mogli spędzić na błogim nic nierobieniu bardzo się pomylili. Z dnia na dzień każdy profesor zadawał mnóstwo pracy domowej. Myśląc, ze to jego przedmiot jest najważniejszy na nic zdawały się prośby uczniów, aby chociaż uszczuplili materiał. Nawet Huncwoci nie mieli siły na dowcipy. Syriuszowi i Jamesowi doszły dodatkowo treningi Quidditcha.  Remus zaczął się bardzo dziwnie zachowywać, unikał wszystkich poza chłopcami. W piątkowy wieczór Lily postanowiła dowiedzieć się, co jest przyczyną jego zachowania. Rudowłosa dziewczyna przemierzała szybkim krokiem bibliotekę. Rozglądała się miedzy stolikami poszukując swojego przyjaciela.
- Witaj Remusie mogę się dosiąść? – Zagadnęła dziewczyna z lekkim uśmiechem. Lupin spojrzał na nią wyraźnie przygnębiony i kiwnął głową. Przez ponad 10 minut panowała między nimi kompletna cisza. Wreszcie Lily zdobyła się na odwagę.
-Słuchaj Remus, ja wiem to może nie moja sprawa, ale martwię się o Ciebie, a ostatnio jesteś bardzo odsunięty od wszystkich.
Chłopak spojrzał na nią ze smutkiem w oczach.
-Lily, dziękuję za troskę, ale nie mogę o tym mówić. – Powiedział wbijając spojrzenie w blat stolika.
-Posłuchaj, masz we mnie zawsze przyjaciółkę, cokolwiek się nie stanie to się nie zmieni! – Urwała na chwilę i wzięła go za rękę.- Nigdy nie nalegałam na to żebyś mówił mi, co się dzieje, ale teraz wiem, że coś Cię gnębi. Powiedz mi, co to jest!
W oczach Remusa zabłysły łzy, westchnął zgnębiony i zaczął zbierać swoje książki do torby. Spojrzał na rudowłosą.
-Chodź, nie będziemy rozmawiać o tym tutaj. – Powiedział wstając i kierując się do wyjścia Lily szybko poszła za nim. Po chwili zrównała się z nim i wzięła pod ramię. Szli w ciszy. Remus poszedł na błonia usiadł pod wysokim drzewem nieopodal jeziora. Evans poszła w jego ślady.
Chłopak siedział chwilę w ciszy potem zaczął mówić.
-Obawiam się, że po tym, co Ci opowiem odwrócisz się ode mnie bezpowrotnie. Ale jesteś moją przyjaciółką Lily, nie chcę Cię okłamywać. Moi rodzice nie są najbogatsi, ale mieszkamy dostatnio i dajemy radę. Kiedyś przyszedł do nas Fenrir Greyback chciał, aby mój ojciec pomógł mu w pewnej sprawie nie wiem, w jakiej miałem wtedy 3 lata. Ojciec odmówił, bo wiesz Greyback to wilkołak, a pomoc komuś takiemu nie jest dobrze widziana w społeczeństwie. Cóż, mój tata bardzo go tym obraził, więc postanowił się zemścić. Podczas pełni zaczaił się nieopodal naszego domu. Pech chciał, że wtedy wyszedłem. Od tamtego czasu jestem zainfekowany. Co miesiąc staje się potworem. – Zakończył szeptem. Lily miała łzy w oczach. Wyobrażała sobie małego biednego chłopca, który miał przed sobą przyszłość naznaczoną brzemieniem. Remus powoli wstał, nie patrząc na Lily ruszył w stronę zamku. Dziewczyna nic nie rozumiejąc poderwała się z miejsca i pobiegła za nim. Gdy tylko go dogoniła, wzięła go za rękę i zmusiła, aby się zatrzymał.
-Remusie..- Zaczęła nie bardzo wiedząc, co powiedzieć. Jakich użyć słów, aby chociaż trochę ulżyć mu w cierpieniu. Lupin miał swoje plany, wyszarpnął swoja dłoń z ręki Lily i pokręcił głową.
-Lily nie potrzebuje litości! – Powiedział ze złością wpatrując się w zielone oczy rozmówczyni. Evans przymknęła powieki i uderzyła Lunatyka w ramie.
-Posłuchaj mnie! Jesteś moim przyjacielem, choćby nie wiem, co. Zawsze mi pomagałeś, kiedy miałam problem z Potterem. Byłeś przy mnie, gdy tego potrzebowałam, wtedy, kiedy nie mogłam zwilżyć się dziewczynom! Remusie to, co się z Tobą dzieje raz w miesiącu jest dla mnie małoważne. Jesteś niezwykłym człowiekiem i wspaniałym czarodziejem.  Traktuję Cię trochę tak jak brata i dziękuję, że powiedziałeś mi o tym!- Po tych słowach mocno przytuliła Remusa. Chłopak zacisnął powieki, pod którymi pojawiły się łzy. Odwzajemnił uścisk.
-No już! – Powiedział odsuwając się od rudowłosej. – Chcę żyć, a jakby James mnie zobaczył.. – Evans uśmiechnęła się promienie i wzięła Lupina pod ramie. Razem w milczeniu ruszyli w stronę zamku.
W pokoju wspólnym gryfonów panował hałas. Jak zawsze w piątkowy wieczór nikt nie zawracał sobie głowy nauką. Przy kominku siedzieli Huncwoci grając w szach czarodziejów. Gdy zobaczyli, że z dziury pod portretem wyłania się, Lily z Remusem, spojrzeli na siebie nic nie rozumiejąc. Co więcej, Lupin wydawał się być w dobrym humorze, co było dziwne, biorąc pod uwagę zbliżającą się pełnie. Przyjaciele podeszli do siedzących chłopców. Remus zajął miejsce obok Petera, natomiast Lily stanęła nad fotelem Jamesa wpatrując się w szachownicę.
-Evans nie udawaj, że umiesz grać. – Powiedział Black z szerokim uśmiechem. Ruda wyszczerzyła zęby i podpowiedziała rogaczowi.
-Koń na B5. – Chłopak spojrzał na nią zdziwiony, ale wykonał polecenie. Okazało się, że Black nie ma drogi ucieczki królem.  Wygrana Pottera była przesądzona.
-Nie ma tak! – Wykrzyknął Syriusz, kiedy Potter zaczął podskakiwać. Evans roześmiała się i przybiła Jamesowi piątkę, na co pozostała trójka Huncwotów zaniemówiła.  Lily nie wiedząc, o co im chodzi uśmiechnęła się promiennie i pomachała Remusowi mówiąc:
-Jakby coś wiesz gdzie mnie szukać. – Gdy skończyła skierowała się do dormitorium.  Potter patrzył podejrzliwie na Lunatyka. Z jego oczu możne wyczytać było ogromną zazdrość.
-Nie patrz się ta na mnie! – Mruknął Lupin rozglądając się dookoła czy nikt nie podsłuchuje. Upewniwszy się, że może swobodnie mówić rzekł: - Powiedziałem Lily prawdę o mnie.
Ich reakcja była do przewidzenia, totalne zdziwienie malowało się na ich twarzach. Pierwszy oprzytomniał Black.
 -Głupi jesteś! Teraz ona powie dziewczynom!
-Nie powie! – Stwierdził Remus opierając się wygodnie. – Lily zaakceptowała to, kim jestem.  To, że mam pewien PROBLEM, nie nic dla niej nie zmienia.
-Ach! – Rozmarzł się James. – Wiedziałem, że ona jest wspaniała!
-Zaraz zwymiotuje! – Powiedział półgłosem Black, patrząc wymownie w sufit, oberwał przez to od rogacza poduszką w głowę.
-Łapciu ty tak się nie wymądrzaj tylko zajmij się lepiej panną Meadowes.
-Niby czemu?- Zapytał Black nic nie rozumiejąc.
-No nie trzeba być jakoś specjalnie mądrym, żeby dostrzec jak na siebie patrzycie! – Powiedział James prostując się na fotelu. Jego ręka powędrowała w stronę głowy, robiąc tam jeszcze większy nieład.
-Ja i Dorcas…? No może.. coś tam jest na rzeczy.. – Mruczał do siebie Syriusz nie zwracając uwagi na resztę chłopców.  W jego głowie kłębiły się myśli. Ja i Dor..? Jest śliczna, ale trochę za grzeczna jak dla mnie. Poza tym zawsze unikałem związków, bo to wyklucza flirtowanie z innymi. Zresztą Meadowes nie wydaje się być mną zainteresowana.
-Rogaczu, ale ja się nie nadaje do chodzenia z kimś! – Powiedział Na głos Syriusz wzruszając ramionami. Remus zachichotał i ukrył się za książką, Black posłał mu mordercze spojrzenie. – Nie umiem zrezygnować z tych ślicznotek pod ścianą! – Wykrzyknął wskazując ręką na kilka dziewczyn siedzących nieopodal, wpatrujących się w Syriusza niemalże z czcią. Jego słowa wywołały rumieńce u dziewcząt i głośny śmiech u całej reszty pokoju wspólnego.
-Przemyśl to, co Ci powiedziałem Łapo, ktoś Ci ją prędzej czy później sprzątnie spod nosa. – Stwierdził Potter, wyciągając nogi przed siebie.
-A, co jeśli ona nie jest zainteresowana? – Zapytał Black, ciągle z niepewną miną.  James wzniósł oczy do góry i pokręcił głową.
-Jak Ci mówię, że jest to jest!
-Ale skąd wiesz?- Drążył temat Łapa nie dając za wygraną.
-Mam swoje tajne źródła. – Uśmiechnął się przebiegle Potter, odchylając się na fotelu i zamykając oczy.



***


Pokój Wspólny Ślizgonów nie był tak przytulny jak ten w Gryfindorze. Małe okna wpuszczały do niego zielone przytłumione światło.  Przy jednym ze stolików siedziała grupka młodych osób. Najbardziej w oczy rzucała się brunetka, rozparta na fotelu z miną wskazującą na to, że jest niesamowicie znudzona.
Osoby te rozmawiały o czymś z przejęciem.
 -Myślicie, że się uda? – Zapytał wysoki blondyn chodzący do 7 klasy. Brunetka z fotela rzuciła mu pogardliwe spojrzenie.
-Lucjuszu a dlaczego miałoby się nie udać? Mamy dobrze opracowany plan, nie ma w nim miejsca na pomyłkę. – Przerwała na chwilę prostując się i rozglądając po zgromadzonych. – Pomyślcie, jak Czarny Pan będzie z nas zadowolony. No chyba, że ktoś podobnie jak Lucjusz się boi.
-Bela przestań! – Syknęła blondynka z włosami wiązanymi ciemną wstążką tuż nad karkiem. Brunetka odwróciła się w jej stronę z pobłażliwym uśmieszkiem.
-Cyziu, z czym mam przestać? – Zapytała się Belatriks, nie rozumiejąc, o co chodzi.
-Lucjusz się nie boi, tylko obawia się konsekwencji, jeżeli coś się nie powiedzie.  – Stanęła w obronie chłopaka blondynka, Malfoy uśmiechnął się pod nosem i wziął Narcyzę za rękę.
- Już skończmy te rozważania, co będzie, jeśli się nie powiedzie. Każdy z nas wie, co ma robić. Severusie możemy na Ciebie liczyć? – Obrócił się w stronę chłopaka o ciemnych włosach opadających na ramiona.  Snape westchnął i kiwnął głową:
-Oczywiście.
-Dobrze skoro skończyliśmy już to godne pożałowania zebranie – Zaczęła Belatriks wstając powoli z fotela - Idę do dormitorium. Narcyzo? – Rzuciła w stronę siostry, która nie ruszała się z miejsca.
-Idź Bello, ja jeszcze chwilę zostanę. – Brunetka uśmiechnęła się krzywo i ruszyła wolno w stronę schodów prowadzących do sypialni. 



***



Kolejny dzień rozpoczął się bardzo leniwie i deszczowo.  Lily ociągając się szła na śniadanie. W Wielkiej Sali przy stole Gryfonów z jej rówieśniczej grupy siedział tylko James. Z westchnieniem rezygnacji ruda powoli zbliżyła się do niego i z lekkim uśmiechem usiadła naprzeciwko. James podniósł głowę znad talerze i zobaczywszy Evans uśmiechnął się promiennie.
-Jak się spało? – Zagadną nabierając pełną łyżkę płatków. Lily wzięła kilka tostów i nalała sobie sok.
-Bardzo dobrze. – Odparła po chwili. Potter nachylił się w jej stronę i szepnął.
-Zacząłem kierować myśli Syriusza ku Dorcas myśl, że coś z tego będzie! – Ruda spojrzała na niego z niedowierzaniem i uśmiechnęła się szeroko.
-Dziękuję James! Nawet nie wiesz, jaka jestem wdzięczna!- Odszepnęła rudowłosa dziewczyna patrząc Potterowi prosto w oczy.
-Lily dobrze wiesz, że jeśli potrzebujesz pomocy ja zawsze jestem do twojej dyspozycji. – Odparł chłopak wpatrując się w zielone oczy swojej rozmówczyni.
-Wiem – westchnęła – Jednak, nasze stosunki przez ostatnie lata nie były zbyt.. Dobre. – Powiedziała i zaczęła powoli żuć Tosta. Okularnik uśmiechnął się.
-Lily, zachowywałem się jak kretyn, to wiem, ale..Nie wiem jak inaczej mam zwrócić twoją uwagę! -  Po raz pierwszy powiedział, że jego zachowanie miało na celu zwrócić jej uwagę.  Ruda uśmiechnęła się lekko.
-James, dużo bardziej ważna jest dla mnie szczera rozmowa niż zwracanie mojej uwagi. – Szepnęła spuszczając głowę w dół. Chłopak uśmiechnął się promiennie i chwycił Lily za rękę.
-Mam świetny pomysł! – Wykrzyknął, kilka osób przy stole zwróciło ku nim wzrok.  Evans spojrzała na niego nie rozumiejąc, o co mu chodzi. – Zacznijmy od nowa, bez uprzedzeń ani różnych takich.
-Myślisz, że to się uda? – Zapytała niepewnie dziewczyna patrząc w orzechowe oczy Pottera.
-Myślę, że warto zaryzykować.- Stwierdził chłopak z uśmiechem. Lily również się uśmiechnęła i kiwnęła głową.
-Masz rację, czyli co? – Zapytała wyciągając rękę. – Przyjaciele? – James wyszczerzył zęby, lewą ręką potargał sobie włosy, prawą natomiast wyciągnął w kierunku rudej.
-Przyjaciele.
Tuż po śniadaniu do stołu gryfonów podszedł Severusa Snape. Gdy tylko James go dostrzegł skrzywił się i już chciał sięgnąć po różdżkę, gdyby Lily nie powiedziała.
-James, nie rób tego. Naprawdę nie warto. – Chłopak westchnął tylko i kiwnął głową. Snape podszedł do nich i stanął obok Lily.
-Ślimak powiedział, że chciałby abyś przyszła na chwilę do jego gabinetu. – Powiedział cicho, wbijając wzrok gdzieś ponad głowę rudej.
-Wiesz, o co może chodzić? – Zapytała niechętnie wstając. Chłopak pokręcił głową i odwrócił się na pięcie.- Cóż, chyba muszę iść. – Mruknęła Evans, uśmiechnęła się do Pottera i powiedziała – Dozobaczenia!
Brunet pomachał jej na pożegnanie. Dziewczyna ruszyła w kierunku lochów. Nie lubiła tu przebywać, było zimno i wilgotno. Na dodatek panował wszech ogarniający półmrok. Drzwi do gabinetu Slughorna były uchylone. Lily lekko zapukała i weszła do środka. Dziwne- pomyślała. Nikogo nie ma? Podeszła do biurka. Leżała na nim karteczka.


                Lily,
                 Przepraszam za zamieszanie, ale znajdziesz mnie w Sali na końcu korytarza.
                                                                        Prof. Slughorn



Lily westchnęła i ruszyła we wskazane miejsce. Po wejściu do Sali od razu zorientowała się, że coś jest nie tak. Drzwi zatrzasnęły się za nią z hukiem, a w środku było 3 postacie ubrane na czarno. Evans cofnęła się kilka kroków i uderzyła plecami w ścianę. Ukradkiem wyjęła różdżkę zza paska. Nieznajomi zatrzymali się w pewnym oddaleniu od niej. Ich szaty sięgały do ziemi. Na głowach mieli kaptury, a twarze przysłaniały straszne maski. Lily starała się zapamiętać jak najwięcej szczegółów z ich wyglądu. Jednak było to dość trudne, ponieważ sala podobnie jak korytarz skąpana była w cieniu. Jedna z postaci uniosła różdżkę. Rudowłosa działając instynktownie uniosła swoja i celując w sufit machnęła nią. Jej zaklęcie odłamało spory kawał cegły, co pozwoliło jej na ucieczkę. Słyszała, że biegną za nią. Obok jej ucha przeleciał czerwony, gorący promień. Lily zachwiała się, zwolniła. Już miała krzyknąć, gdy poczuła ogromny ból rozchodzący się od ramienia po całym ciele. Poczuła, że upada. Kolejny promień trafił ją w brzuch. Ktoś krzyczał, zaraz czyżby to ona. Nie wiedziała. Dookoła pojawiła się ciemność.  Ostatnią rzeczą, jaką zobaczyła była wysoka postać, celująca w nią różdżką, zanosząca się śmiechem. Skąd znam ten śmiech? Pomyślała i straciła przytomność. 



***



-Widzieliście Lily? – Zapytała Rachel, siadając obok Remusa w pokoju wspólnym. Chłopcy spojrzeli na nią zdziwieni i pokręcili głowami.
-Stary Ślimak coś od niej chciał. – Powiedział James.- Ale to było zaraz po śniadaniu.
-Tak a teraz już 13 a Lily nadal nie ma. – Powiedziała brunetka ze strachem w głosie. Syriusz wyciągnął się na fotelu.
-Co się mogło jej stać u Slughorna? – Zapytał ziewając szeroko. W tym samym momencie wszedł do Pokoju wspólnego Peter.
-A ty gdzie się podziewałeś? –Zapytał Remus niskiego przyjaciela. Blondyn tylko wzdrygnął się i powiedział.
- Miałem szlaban u Slughorna. Nawet śniadania nie jadłem!
-Jak to u Slughorna? Jest tam Lily? – Zapytał Potter wychylając się do Pettigrew. Chłopa pokręcił głową.
-Nie nie było jej, a Slughorn nie wychodził od rana.
James pobladł. Rachel nabrała głośno powietrze.
-Trzeba ją znaleźć! – Powiedział Black i pobiegł do dormitorium.
-Po, co on tam polazł? – Zapytała, Lopez patrząc za brunetem. Remus wstał i położył jej dłoń na ramieniu.
-Nie martw się mamy coś, co pomoże znaleźć Lily.
Brunetka nie rozumiejąc, o co chodzi drążyła temat.
-Co to jest? – Chłopcy nie chcieli jej odpowiedzieć. Gdy wrócił Syriusz Rachel zapytała się jego.
-Po, co tam byłeś? – Black skrzywił się.
-Mam Ci dokładnie opisywać jak po wejściu do dormitorium udałem się do WC?- Lopez prychnęła, i zacisnęła usta.
- Łapciu nie rób ze mnie idiotki! – Wrzasnęła. – Co pomoże nam znaleźć Lily?
Syriusz wyminął ją i spojrzał na przyjaciół. Wszyscy zgodnie pokręcili głowami.
-Chyba najważniejsze jest to, aby bez dalszych dyskusji odnaleźć Lily prawda? – Zapytał Potter parząc w oczy Rachel. Dziewczyna spuściła wzrok i kiwnęła głową.
- Poczekaj tu na nas. – Powiedział Remus uśmiechając się do niej ciepło.- Znajdziemy ja. 











*** 
W końcu udało mi się coś dodać, przepraszam że tyle to trwało ;) Postaram się pracować nieco szybciej. 
Zachęcam do komentowania, każdy komentarz to dla mnie dodatkowa mobilizacja ;D 

1 komentarz:

  1. Czyżby Snape?
    Nie no rozdział The best;)
    A najlepsze, jak syriusz powiedział że Lilka grać nie umie;)

    OdpowiedzUsuń