Kolejna Notka

Rozdział pojawi się na feriach.
Po 20 stycznia!

poniedziałek, 27 stycznia 2014

Rozdział 10

Krótszy niż zazwyczaj :(



                Okres kiedy Dorcas i Syriusz byli ze sobą , był dla mnie ciężki.  Musiałam przebywać ciągle w towarzystwie Pottera.  Odprowadzał mnie na każdy posiłek, na każdą lekcję. Czasami nawet do biblioteki. Dlatego wyjazd na święta przyjęłam z niemałą ulgą.  Rankiem dopakowałam resztę rzeczy. Z tego, co wiedziałam większość gryfonów, wracała na święta do domów.  Przed salą wejściową zebrali się uczniowie. W tłumie wypatrzyłam swoje przyjaciółki i niestety huncwotów.  
-Hej. – Rzuciłam krótko.
-Powiedz mi Lily czy w Londynie jest coś ciekawego?- zapytał Potter. Spojrzałam na niego zdziwiona.
-Londyn jest interesującym miastem. – odparłam powoli. -  Nie wiem, co Cię interesuje.
-Muszę spędzić tam około tygodnia u znajomych mojej mamy. -  wyznał James ze skwaszoną miną. 
-Szczerze współczuję. – mruknęłam z sarkazmem.
Niestety w pociągu też byłam skazana na obecność huncwotów.  Starłam się nie obwiniać o to Dorcas. Wiedziałam ile znaczy dla niej związek z Blackiem.
-Masz pomysł co  zaśpiewasz na tym występie? – Zagadnęła mnie Rachel. Podniosłam oczy znad książki którą czytałam.
-Myślała o utworze  „ O Holy Night” lub „Last Christmas” ale to drugie trzeba w duecie.
-Naprawdę zaśpiewasz przed publicznością? – Upewniał się Remus. Wzruszyłam ramionami.
-Jeżeli nie uda mi się z tego wykręcić to tak.
Znowu schowałam się za książką. Nie chciałam wyznać, że coraz bardziej się ekscytuje tym występem.  Nie śpiewałam tak dawno.
Na dworcu czekał na mnie tata.  Pożegnałam się z przyjaciółmi i obiecałam, że będę pisać.
-Witaj! – wyszeptał ojciec do mojego ucha gdy się do niego przytuliłam.
-Cześć tatusiu!
-Bardzo się stęskniłaś za staruszkiem? – zapytał gdy zapakowaliśmy mój kufer do samochodu.
-Och tato! Nawet nie wiesz jak bardzo! – uśmiechnęłam się promiennie. – Co słychać w domu!?
-Ach u nas po staremu. – Zaczął opowiadać Pan Evans, cofając samochód. – Mama zrobiła mały remont w kuchni i jadalni.
-Ona chyba nie może usiedzieć na miejscu. A co u Petunii?  
Mężczyzn zmarszczył brwi i mruknął pod nosem.
-Ma chłopaka.
-Mówisz poważnie? – Wykrzyknęłam obracając się w jego stronę, co uniemożliwiły mi pasy bezpieczeństwa. – Nie wierzę! Kto to jest?
-To jest niejaki Vernon Dudley. – odparł kierowca krzywiąc się lekko. – I jak to mówi twoja siostra jest z dobrej rodziny.
-Nie lubisz go? – zapytałam zanim zdołałam ugryźć się w język.
-Nie wiem, jest dobrze wychowany. – tłumaczył mi ojciec wpatrując się w drogę. -  Ma sprecyzowane plany na przyszłość.
-Muszę go poznać. – powiedziałam z przekonaniem. Mężczyzna uśmiechnął się.
-Na pewno będziesz miała taką okazję.
Czyli moja siostra ma chłopaka. To dobrze, może się trochę zmieniła? Może w końcu mnie zaakceptuje.
-Najważniejsze żeby była szczęśliwa.  – mruknęłam gdy dojeżdżaliśmy pod dom.
-Otóż to córeczko. – przyznała m rację tata, zgrabnie parkując przed garażem. – No chodźmy do domu, bo zaraz muszę wracać do szpitala.
-Dużo pacjentów? – zagadnęłam wchodząc po schodach.
-Z dnia na dzień coraz więcej, co gorsza nie wiemy, co większości jest.
Ach tato, gdybyś wiedział, co tak na prawdę się dzieje. Nie był byś taki spokojny. Przeszło mi przez myśl. Szybko jednak pozbyłam się ponurych rozważań, ponieważ z kuchni wyszła ciągle młoda, Pani Evans.



***




-Synku! – dobiegł z piętra krzyk Dorei Potter, która już po chwili pojawiła się na szczycie schodów. James podbiegł do niej i przytulił się z westchnieniem.
-Cześć mamo! – kobieta odsunęła go na odległość ramion.
-Schudłeś. – Stwierdziła tylko wymijając go i podchodząc do Blacka. – Witaj Syriuszu. – powiedziała kobieta po czym uściskała go.
-Dzień Dobry Pani Potter. – wyszczerzył zęby chłopak. – Ilekroć panią widzę, tym młodsza się Pani wydaje.
Za plecami matki James wywrócił oczami.
-Ach Syriuszu jak zwykle prawisz mi komplementy! –roześmiała się Dorea. – Ale wiem dlaczego! Przejrzałam Cie!
Black zrobił zdziwioną mnę.
-Ale Pani Potter! Ja to ze szczerego serca!
Kobieta pokiwała głową.
-I z pustego żołądka, który domaga się moich naleśników.
Rogacz wybuchnął śmiechem, a Łapa przeciągnął ręką po włosach i zatrzepotał rzęsami niczym kokietująca dziewczyna.
-Skoro mieszka się u kobiety, która gotuje najlepiej w całym Hrabstwie, to… - Nie dokończył ponieważ do domu wszedł ojciec Jamesa.
-Och Syriuszu nie kokietuj mi żony. – zaśmiał się krótko. – Zrobiła cały stos naleśników.
Łapa ucałował Panią domu w oba policzki i razem z Rogaczem zniknęli w kuchni.
Po chwili dołączyli do nich rodzice Jamesa.
 -Chłopcy chcemy wam coś ogłosić. – Zaczął poważnie mężczyzna. James z przerażenie w oczach spojrzał na rodziców.
-Nie chce mieć rodzeństwa! – zawołał. Ojciec spojrzał na niego z politowaniem.
-Nie mam pojęcia, jakim sposobem, zdobyłeś tyle SUM-ów synu, skoro tak ciężko myślisz.
James odetchnął z ulgą.
-No, co każdy by się przeraził na moim miejscu!
-Mniejsza o to. – wtrąciła się do rozmowy Dorea.-Przypominam wan, że cała nasza czwórka wyjeżdża na święta.Do Londynu.
-Pamiętamy.. Ale.nadal nie rozumiem... dlaczego? – zdziwił się okularnik, biorąc z talerza kolejnego naleśnika.
-Ponieważ, moja dawna przyjaciółka mnie zaprosiła. – Wyjaśniła spokojnie kobieta. -  Oczekuję od was nienagannego zachowania podczas tych świąt.
-Mamo! – zawołał oburzony Potter. –Czy ja się kiedykolwiek zachowywałem się źle?
Jego rodzice wymienili ironiczne spojrzenie. A Black wyszczerzył zęby.
-Ja go przypilnuję!
Dorea jęknęła.
-Tego się obawiam właśnie. – mruknęła. – Wyjeżdżamy jutro o 8 rano. Będziemy tam 4 dni, jak zjecie idźcie odpocząć i się spakować! Nie będę was jak zwykle zdzierała z łóżka!
-Dobrze mamo! – wykrzyknął James posyłając jej całusa.
Kobieta wzniosła oczy do góry i wymaszerowała z kuchni dziarskim krokiem.
-Mam nadzieję, ze będą tam dziewczyny! – wymruczał Syriusz.
-Ej czy ty nie masz dziewczyny?
-Taa faktycznie. – przyznał Black pochłaniając naleśnika. –Dobra chodź się spakować, żeby później mieć spokój.
Rogacz uniósł wysoko brwi.
-Kto Cię podmienił na Luniaka? – zawołał przerażony. Black uderzył Pottera wierzchem dłoni w głowę.
-Chodź Rogaty. 







5 komentarzy:

  1. Krótki, bo krótki, ale miło się czyta. Podoba mi się relacja Jamesa z rodzicami. Jest tak swobodna... Ja bym tak nie potrafiła. Ale doszukałam się pewnej sprzeczności co do wyjazdu. Na początku James mówi Lily, że jedzie do Londynu, a gdy wraca do domu Dorea jakby dopiero ich informowała o tym.
    Pozdrawiam i zapraszam do siebie :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za informacje o tej nieścisłości :) Już poprawiłam

      Usuń
  2. Jest w końcu się doczekałam :) Życzę weny :)

    OdpowiedzUsuń
  3. No, witam szanowną pisareczkę! ;*
    Trafiłam na bloga przypadkiem, ale czy żałuję? Oczywiście, że nie! Świetnie piszesz, naprawdę. Co do rozdziału... GENIALNY, ŚWIETNY, CUDOWNY, CIEKAWY I PIĘKNY! <33 Lily jest świetną przyjaciółką, choć nie znosi Huncwotów to spędza z nimi czas, dla Dorcas! :) "Nie chce mieć rodzeństwa" -JEBŁAM ♥ Lily nie jest tak źle, zobaczysz jak James i Syriusz do Ciebie przyjadą, wtedy to będzie istne piekło! Z tego co moje oczy widzą i mózg nie zawodzi, tą przyjaciółką Dorei będzie matka Lily, czyż nie? ^^ Haha, ale Dorea nie ufa chłopakom, że grzeczni będą, no i oczywiście ma rację. Przecież to Huncwoci, bo bez ryzyka niema zabawy! Jejciu, już nie mogę doczekać się kolejnego rozdziału! <33
    Pozdrawiam i życzę weny,
    Panna Zgredkowa
    PS. Zapraszam do mnie. Jak już pewnie zauważyłaś po adresie, blog jest o świecie bez Lorda Voldemorta :)
    http://swiat-bez-lordiego-voldiego.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  4. Super. Krótszy lecz to nie zmienia faktu, że świetny :)

    OdpowiedzUsuń