Okres
kiedy Dorcas i Syriusz byli ze sobą , był dla mnie ciężki. Musiałam przebywać ciągle w towarzystwie
Pottera. Odprowadzał mnie na każdy
posiłek, na każdą lekcję. Czasami nawet do biblioteki. Dlatego wyjazd na święta
przyjęłam z niemałą ulgą. Rankiem
dopakowałam resztę rzeczy. Z tego, co wiedziałam większość gryfonów, wracała na
święta do domów. Przed salą wejściową
zebrali się uczniowie. W tłumie wypatrzyłam swoje przyjaciółki i niestety
huncwotów.
-Hej. – Rzuciłam krótko.
-Powiedz mi Lily czy w Londynie jest coś ciekawego?-
zapytał Potter. Spojrzałam na niego zdziwiona.
-Londyn jest interesującym miastem. – odparłam powoli. - Nie wiem, co Cię interesuje.
-Muszę spędzić tam około tygodnia u znajomych mojej mamy.
- wyznał James ze skwaszoną miną.
-Szczerze współczuję. – mruknęłam z sarkazmem.
Niestety w pociągu też byłam skazana na obecność
huncwotów. Starłam się nie obwiniać o to
Dorcas. Wiedziałam ile znaczy dla niej związek z Blackiem.
-Masz pomysł co
zaśpiewasz na tym występie? – Zagadnęła mnie Rachel. Podniosłam oczy
znad książki którą czytałam.
-Myślała o utworze
„ O Holy Night” lub „Last Christmas” ale to drugie trzeba w duecie.
-Naprawdę zaśpiewasz przed publicznością? – Upewniał się
Remus. Wzruszyłam ramionami.
-Jeżeli nie uda mi się z tego wykręcić to tak.
Znowu schowałam się za książką. Nie chciałam wyznać, że
coraz bardziej się ekscytuje tym występem.
Nie śpiewałam tak dawno.
Na dworcu czekał na mnie tata. Pożegnałam się z przyjaciółmi i obiecałam, że
będę pisać.
-Witaj! – wyszeptał ojciec do mojego ucha gdy się do
niego przytuliłam.
-Cześć tatusiu!
-Bardzo się stęskniłaś za staruszkiem? – zapytał gdy
zapakowaliśmy mój kufer do samochodu.
-Och tato! Nawet nie wiesz jak bardzo! – uśmiechnęłam się
promiennie. – Co słychać w domu!?
-Ach u nas po staremu. – Zaczął opowiadać Pan Evans,
cofając samochód. – Mama zrobiła mały remont w kuchni i jadalni.
-Ona chyba nie może usiedzieć na miejscu. A co u Petunii?
Mężczyzn zmarszczył brwi i mruknął pod nosem.
-Ma chłopaka.
-Mówisz poważnie? – Wykrzyknęłam obracając się w jego
stronę, co uniemożliwiły mi pasy bezpieczeństwa. – Nie wierzę! Kto to jest?
-To jest niejaki Vernon Dudley. – odparł kierowca
krzywiąc się lekko. – I jak to mówi twoja siostra jest z dobrej rodziny.
-Nie lubisz go? – zapytałam zanim zdołałam ugryźć się w
język.
-Nie wiem, jest dobrze wychowany. – tłumaczył mi ojciec wpatrując
się w drogę. - Ma sprecyzowane plany na
przyszłość.
-Muszę go poznać. – powiedziałam z przekonaniem.
Mężczyzna uśmiechnął się.
-Na pewno będziesz miała taką okazję.
Czyli moja siostra ma chłopaka. To dobrze, może się
trochę zmieniła? Może w końcu mnie zaakceptuje.
-Najważniejsze żeby była szczęśliwa. – mruknęłam gdy dojeżdżaliśmy pod dom.
-Otóż to córeczko. – przyznała m rację tata, zgrabnie
parkując przed garażem. – No chodźmy do domu, bo zaraz muszę wracać do szpitala.
-Dużo pacjentów? – zagadnęłam wchodząc po schodach.
-Z dnia na dzień coraz więcej, co gorsza nie wiemy, co
większości jest.
Ach tato, gdybyś wiedział, co tak na prawdę się dzieje.
Nie był byś taki spokojny. Przeszło mi przez myśl. Szybko jednak pozbyłam się
ponurych rozważań, ponieważ z kuchni wyszła ciągle młoda, Pani Evans.
***
-Synku! – dobiegł z piętra krzyk Dorei Potter, która już
po chwili pojawiła się na szczycie schodów. James podbiegł do niej i przytulił
się z westchnieniem.
-Cześć mamo! – kobieta odsunęła go na odległość ramion.
-Schudłeś. – Stwierdziła tylko wymijając go i podchodząc do
Blacka. – Witaj Syriuszu. – powiedziała kobieta po czym uściskała go.
-Dzień Dobry Pani Potter. – wyszczerzył zęby chłopak. –
Ilekroć panią widzę, tym młodsza się Pani wydaje.
Za plecami matki James wywrócił oczami.
-Ach Syriuszu jak zwykle prawisz mi komplementy! –roześmiała
się Dorea. – Ale wiem dlaczego! Przejrzałam Cie!
Black zrobił zdziwioną mnę.
-Ale Pani Potter! Ja to ze szczerego serca!
Kobieta pokiwała głową.
-I z pustego żołądka, który domaga się moich naleśników.
Rogacz wybuchnął śmiechem, a Łapa przeciągnął ręką po
włosach i zatrzepotał rzęsami niczym kokietująca dziewczyna.
-Skoro mieszka się u kobiety, która gotuje najlepiej w
całym Hrabstwie, to… - Nie dokończył ponieważ do domu wszedł ojciec Jamesa.
-Och Syriuszu nie kokietuj mi żony. – zaśmiał się krótko.
– Zrobiła cały stos naleśników.
Łapa ucałował Panią domu w oba policzki i razem z
Rogaczem zniknęli w kuchni.
Po chwili dołączyli do nich rodzice Jamesa.
-Chłopcy chcemy
wam coś ogłosić. – Zaczął poważnie mężczyzna. James z przerażenie w oczach
spojrzał na rodziców.
-Nie chce mieć rodzeństwa! – zawołał. Ojciec spojrzał na
niego z politowaniem.
-Nie mam pojęcia, jakim sposobem, zdobyłeś tyle SUM-ów
synu, skoro tak ciężko myślisz.
James odetchnął z ulgą.
-No, co każdy by się przeraził na moim miejscu!
-Mniejsza o to. – wtrąciła się do rozmowy Dorea.-Przypominam wan, że cała nasza
czwórka wyjeżdża na święta.Do Londynu.
-Pamiętamy.. Ale.nadal nie rozumiem... dlaczego? – zdziwił się okularnik, biorąc z
talerza kolejnego naleśnika.
-Ponieważ, moja dawna przyjaciółka mnie zaprosiła. – Wyjaśniła
spokojnie kobieta. - Oczekuję od was nienagannego
zachowania podczas tych świąt.
-Mamo! – zawołał oburzony Potter. –Czy ja się kiedykolwiek
zachowywałem się źle?
Jego rodzice wymienili ironiczne spojrzenie. A Black
wyszczerzył zęby.
-Ja go przypilnuję!
Dorea jęknęła.
-Tego się obawiam właśnie. – mruknęła. – Wyjeżdżamy jutro
o 8 rano. Będziemy tam 4 dni, jak zjecie idźcie odpocząć i się spakować! Nie
będę was jak zwykle zdzierała z łóżka!
-Dobrze mamo! – wykrzyknął James posyłając jej całusa.
Kobieta wzniosła oczy do góry i wymaszerowała z kuchni
dziarskim krokiem.
-Mam nadzieję, ze będą tam dziewczyny! – wymruczał
Syriusz.
-Ej czy ty nie masz dziewczyny?
-Taa faktycznie. – przyznał Black pochłaniając naleśnika.
–Dobra chodź się spakować, żeby później mieć spokój.
Rogacz uniósł wysoko brwi.
-Kto Cię podmienił na Luniaka? – zawołał przerażony.
Black uderzył Pottera wierzchem dłoni w głowę.
-Chodź Rogaty.
Krótki, bo krótki, ale miło się czyta. Podoba mi się relacja Jamesa z rodzicami. Jest tak swobodna... Ja bym tak nie potrafiła. Ale doszukałam się pewnej sprzeczności co do wyjazdu. Na początku James mówi Lily, że jedzie do Londynu, a gdy wraca do domu Dorea jakby dopiero ich informowała o tym.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i zapraszam do siebie :)
Dziękuję za informacje o tej nieścisłości :) Już poprawiłam
UsuńJest w końcu się doczekałam :) Życzę weny :)
OdpowiedzUsuńNo, witam szanowną pisareczkę! ;*
OdpowiedzUsuńTrafiłam na bloga przypadkiem, ale czy żałuję? Oczywiście, że nie! Świetnie piszesz, naprawdę. Co do rozdziału... GENIALNY, ŚWIETNY, CUDOWNY, CIEKAWY I PIĘKNY! <33 Lily jest świetną przyjaciółką, choć nie znosi Huncwotów to spędza z nimi czas, dla Dorcas! :) "Nie chce mieć rodzeństwa" -JEBŁAM ♥ Lily nie jest tak źle, zobaczysz jak James i Syriusz do Ciebie przyjadą, wtedy to będzie istne piekło! Z tego co moje oczy widzą i mózg nie zawodzi, tą przyjaciółką Dorei będzie matka Lily, czyż nie? ^^ Haha, ale Dorea nie ufa chłopakom, że grzeczni będą, no i oczywiście ma rację. Przecież to Huncwoci, bo bez ryzyka niema zabawy! Jejciu, już nie mogę doczekać się kolejnego rozdziału! <33
Pozdrawiam i życzę weny,
Panna Zgredkowa
PS. Zapraszam do mnie. Jak już pewnie zauważyłaś po adresie, blog jest o świecie bez Lorda Voldemorta :)
http://swiat-bez-lordiego-voldiego.blogspot.com/
Super. Krótszy lecz to nie zmienia faktu, że świetny :)
OdpowiedzUsuń