Kolejna Notka

Rozdział pojawi się na feriach.
Po 20 stycznia!

czwartek, 22 sierpnia 2013

Rozdział 8



Rozdział 8


Ranek przyszedł stanowczo zbyt szybko. U opiekunki Domu Lwa pojawiła się, więc, czwórka niewyspanych uczniów. Kobieta przyglądała im się zza biurka mrużąc oczy.
-Długo myślałam nad stosowną karą dla was. – Zaczęła surowo, prostując plecy. – Wasz szlaban trwał będzie tydzień. – Z gardła Rogacza wyrwało się westchnienie ulgi. – Ale odbieram Gryffindorowi po 10 punktów za każdą z osób. Ponadto będziecie odbywać szlaban w parach. – Lily wstrzymała oddech i zaczęła powtarzać w duchu. „Tylko nie Potter, nie Potter”. –Pan Black i Pan Lupin zajmą się sprzątaniem nieużywanego korytarza na 10 piętrze. Natomiast Panna Evans i Pan Potter uporządkują składzik nieużywanych książek na 4 piętrze. – Jams uśmiechnął się wniebowzięty na wieść, że przez tydzień, co wieczór będzie przebywał w towarzystwie Evans.  Ruda pokiwała głową z rezygnacją.
-Możecie już iść. –Powiedziała kobieta zajmując się jakimś pergaminem leżącym na biurku.  Gryfoni ze spuszczonymi głowami wyszli z gabinetu nauczycieli.
-Ha! – Wykrzyknął Syriusz. – Myślałem, że będzie gorzej! – Evans tylko zgromiła go wzrokiem i szybkim krokiem ruszyła przed siebie. –Ej! No aż tak nas nie lubisz, że nie możesz z nami iść.
-Nie Black. – Odparła dziewczyna. – Po prostu chcę sprawdzić czy Rachel wróciła.


***



Zapłakana brunetka weszła chwiejnie do dormitorium i nie zwracając uwagi na okrzyki przyjaciółek opadła na swoje łóżko.
-Rachel gdzie byłaś? – Wykrzyknęła Dorcas podbiegając do dziewczyny. – Martwiłyśmy się!  - Lopez nie odezwała się tylko pociągnęła nosem.
-Coś się stało? – Zapytała zaniepokojona Ann, kucając przy łóżku zapłakanej dziewczyny. Brunetka pokiwała głową. Do sypialni wpadła jak burza Lily. Jej wzrok omiótł scenę, jaką zastała i szybko dopadła do Rachel.
- Kochanie! Co Ci jest? Ktoś Cie skrzywdził? – Zapytała ze strachem rudowłosa. Lopez odetchnęła głęboko i usiadła na łóżku.  Współlokatorki z dormitorium również rozsiadły się na jej łóżku.
-Zacznę od początku. – Szepnęła dziewczyna. – Dwa lata temu z rodzicami byłam na wakacjach, na biwaku. Nie daleko nas rozbiła się rodzina Quick. Polubiłam się z ich o rok starszą córką Tamarą. Spędzałyśmy razem mnóstwo czasu do chwili, aż nie poznałyśmy Andrew. – Przerwała na chwile, aby oddać się wspomnieniom. – Obu nam bardzo się spodobał. I ja.. Nie jestem z tego dumna, ale ośmieszyłam i upokorzyłam Tamarę, przed nim. –Dziewczyny słuchały z uwagą opowieści przyjaciółki. Lily zmarszczyła brwi rozmyślając nad czymś. – Ostatnio poznałam fantastycznego chłopaka. – Kontynuowała swoją opowieść Rachel. – Nasza znajomość bardzo szybko przerodziła się w coś głębszego. Ja..ja przespałam się z nim. – Wyszeptała zgnębiona dziewczyna. – A potem między nami układało się coraz lepiej! Aż do wczoraj.. Zaciągnął mnie na randkę do zakazanego lasu. Czekała tam na nas Tamara. – Lopez musiała uspokoić się, aby kontynuować opowieść. – Okazało się, że cała sytuacja z Benem była zmanipulowana przez nią! Rozumiecie? Dałam się tak okropnie wykorzystać! – Zakończyła mówić a z jej oczu popłynęły łzy. Lily podeszła na czworakach do brunetki i objęła ją mocno.
-Ciii już dobrze. – Wyszeptała jej do ucha.
-Nic nie jest dobrze. – Zawyła Lopez zachodząc się od płaczu. Dorcas i Ann też dołączyły do uścisku.
-Nie martw się. – Powiedziała Meadowes. – Zemścimy się na niej!
-Nie wiem, czy chce zemsty! Sama sobie na to zasłużyłam!
 -Nawet tak nie mów Rachel! – Krzyknęła blondynka. -  Może i zachowałaś się źle wobec tej całej Tamary, ale ona postąpiła po stokroć gorzej. A najlepiej to wykastrować tego całego Bena!
-Ale.. – Zaczęła zapłakana dziewczyna. – Ja go kocham.. Chyba.
-To chyba czy na pewno? – Dorcas spojrzała na przyjaciółkę mrużąc powieki.  Lopez zamrugała kilka razy.
-Nie wiem. To, co do niego poczułam było takie inne niż wszytko do tej pory. – Mruknęła.
-Ale chyba do niego nie wrócisz? – Odgarnęła brunetce włosy z twarzy. Dziewczyna pokręciła głową.
-Nigdy! – Chcąc zmienić temat zapytała. – A jak impreza?
-Daj spokój. – Westchnęła Evans. – Ja, Potter, Black i Lupin mamy szlaban.
-Masz szlaban? – Wykrzyknęły Dorcas i Rachel w tym samym momencie.  Ruda pokiwała głową.
-Na dodatek w parze z tym kretynem, mamy porządkować jakiś skład książek.
-Kto jest tym „kretynem”. – Zapytała nie rozumiejąc nic McKade, na co pozostałe dziewczęta wybuchły śmiechem. 



*** 



-Dobra Łapo! – Mówił brunet do niewielkiego lusterka. – Jestem na pozycji! Mów jak będzie szła.
-Okej. – Odpowiedziało odbicie. O dziwo nie pokazywało ono osoby w niego patrzącej tylko, przystojnego, ciemnowłosego chłopaka z zawadiackim uśmiechem. – Rogaczu przygotuj się.
Zza korytarza wyszła niewysoka blondynka, James wychylił się lekko i wycelował różdżką w torbę, którą niosła na ramieniu.
-Diffindo! – Pasek od torebki się urwał a wszystkie książki rozsypały się po podłodze. Chłopak uśmiechnął się do siebie.
-Expulso. – Tym razem wycelował w książki, kiedy Marlena się po nie schyliła te podfrunęły do góry i rozsypały się na wszystkie strony. Dziewczyna zamknęła oczy i rozeźlona rozejrzała się po korytarzu. Potter zatarł ręce i przygotował się na finał. Zobaczył, że Peter lekko wychyla się zza rogu, więc po raz ostatni wycelował różdżką w McKinnon.
-Incarcerous! – Blondynka krzyknęła zaskoczona, kiedy grube sznury zaczęły oplatać jej ciało. Glizdogon wybiegł ze swojej kryjówki i ukląkł przy Marlenie.
-Pomożesz mi? – Zapytała dziewczyna nie mogąc się poruszyć. Chłopak pokiwał głową i powiedział z powagą.
-Po to tu jestem! – Wycelował różdżką w sznury.
-Diffindo! –Zapiszczał, a sznury zaczęły opadać. Blondynka z ulgą rozcierała nadgarstki.
-Dziękuje Ci! – Powiedziała z uśmiechem. – Nie mam pojęcia, kto to mógł zrobić!
-Ja też nie. – Skłamał Peter. – Ale wielu jest łobuzów w Hogwarcie. – Pettigrew pozbierał książki należące do dziewczyny. – To jest chyba Twoje. – Wyjąkał i podał je właścicielce.
 -Tak, dzięki. – Mruknęła Marlena naprawiając torbę machnięcie różdżki. – Tak w ogóle jestem Marlena McKinnon!
-A ja Peter Pettigrew!
-Wiem, kojarzę Cie z zielarstwa. – Wyznała dziewczyna. – Cóż, na mnie chyba już czas.
-Może odprowadzić Cie tam, dokąd zmierzasz? – Zapytał chłopak zanim pomyślał. Kiedy Blondynka rzuciła mu zdziwione spojrzenie zaczął się jąkać.- To znaczy… Ktoś Cie zaatakował przed chwilą i.. – Marlena posłała mu ciepły uśmiech.
-Idę do biblioteki. – Wyznała. – Jak chcesz możesz mi towarzyszyć. – Peter pokiwał gorliwie głową i podążył za dziewczyną. James ściągnął z siebie pelerynę niewidkę. Po chwili dołączył do niego Syriusz.
-Ach! – Westchnął Black. -Nasz mały dorasta.
-Masz racje Łapo. Jak ten czas szybko leci! – Syriusz wybuchł śmiechem, po czym przeciągnął się.
-Wiesz, co Rogaczu, właściwie to jestem głodny. –Potter spojrzał na przyjaciela.
-Właściwie to ja też. – Mruknął okularnik.
Obaj ruszyli w kierunku Wielkiej Sali gdzie właśnie trwa obiad. Po drodze mijali grupy rozchichotanych dziewcząt, które usiłowały zwrócić na siebie ich uwagę. Ręka Jamesa odruchowa powędrowała do włosów, powodując na głowie jeszcze większy nieład. Syriusz natomiast mrugał do dziewczyn i posyłał im delikatne uśmiechy. W holu dostrzegli grupkę ślizgonów, a wśród nich Snape’a. Black spojrzał znacząco na towarzysza, kiedy Potter skinął głową, krzyknął:
-O, kogo my tu mamy! Smarkerus! – Osoby zgromadzone w Sali Wejściowej roześmiały się, a twarz ślizgona pokryły czerwone plamy.
-Odwal się Black! – Syknął przez zaciśnięte zęby chłopak. James roześmiał się i zaczął się bawić różdżką.
-Snape, czy my już nie rozmawialiśmy na temat okazywania nam szacunku? – Zapytał spokojnie okularnik. – Chyba będziemy zmuszeni dać Ci kolejną lekcje.
Severus wyszarpnął różdżkę z kieszeni szaty, jednak Syriusz był szybszy i rozbroił go. Snape rzucił się w kierunku różdżki. James machnął swoją a uczeń Slytherinu uniósł się w powietrze ponad głowami zgromadzonego tłumu.
-Widzisz Snape i tak się kończy brak szacunku. – Pouczył go Rogacz podchodzą bliżej, nadal utrzymując chłopaka w powietrzu.
-Puść go! – Dobiegł go krzyk zza placów. Nie opuszczając różdżki odwrócił się w kierunku, z którego dobiegał hałas.
-Lily kochanie! – Wykrzyknął Potter z uśmiechem.
-Nie mów do mnie kochanie i opuść Snape’a na dół. – Warknęła rudowłosa dziewczyna mrużąc oczy.
-Evans nie unoś się tak! – Powiedział Syriusz podchodząc do niej. – Pamiętaj, że złość piękności szkodzi a tobie już jej niewiele zostało! –Słowa Łapy spowodowały kolejny wybuch śmiechu. Lily uśmiechnęła się słodko i zamrugała zalotnie oczami do chłopaka.
-Black, szlaban! Od dziś.. nie zaraz teraz trwa szlaban profesor McGonagall.. Czyli za tydzień stawiasz się w gabinecie prefektów o 18 na szlaban to samo Potter. – Syriusz i James wymienili posępne spojrzenia. – Jeżeli natychmiast Severus nie wyląduje na ziemi wasz szlaban potrwa miesiąc!
Rogacz niechętnie i nie delikatnie opuścił ślizgona na ziemie. Chłopak nawet nie spojrzał w stronę Lily, zabrał swoją różdżkę i udał się do lochów.
-Dlaczego to zrobiłaś? – Zapytał Potter, kiedy tłum gapiów zaczął się przerzedzać.
-Jestem Prefektem! A to jest łamanie regulaminu!-Odpara, Black prychnął.
-Jakoś, kiedy złamaliśmy regulamin ratując Ci życie nie dałaś nam szlabanu. –Powiedział chłodno mierząc rudowłosą wzrokiem.
-Black naprawdę porównujesz znęcanie się nad kimś do ratowania życia? – Zapytała szyderczo, zaciskając usta.
-Przecież, sama powiedziałaś, że Snape brał udział w napadzie na Ciebie! – Krzyknął Potter podchodząc do Lily.
-Owszem, ale to nie znaczy, że macie się nad nim znęcać przy wszystkich! – Mruknęła uciekając wzrokiem. Dopiero teraz zauważyli, że ich rozmowie przysłuchuje się Remus.
-Co to niby znaczy? – Zapytał się wściekły Black.
-Oj Łapo, nie rozumiesz? – Lupin postanowił się wtrącić do rozmowy. – Zaatakowaliście go przed Wielką Salą, a w środku są nauczyciele i Dyrektor. Widziałem, jak McGonagall już do was wstaje, ale zobaczyła Lily i odpuściła. Uwierz mi ona dałaby wam coś więcej niż zwykły szlaban.
-Czyli mam może jeszcze podziękować Evans za to? – Zapytał nie dowierzając Syriusz.
-Nie ma, za co. -  Powiedziała Lily słodkim tonem, po czym weszła do Wielkiej Sali. W drzwiach zderzyła się z jakąś blondynką, która spojrzała na nią z góry zimnym wzrokiem.
-Uważaj jak łazisz Evans. – Warknęła dziewczyna.
-Ty lepiej uważaj, na kim się mścisz Quick.- Odparowała Evans. Chłopcy spojrzeli po sobie usłyszawszy tą dziwną wymianę zdań, po czym ruszyli za rudowłosą do Wielkiej Sali. 



***


-I ja było na randce? – Zapytał się Syriusz, Glizdogona który wpatrywał się w ogień na kominku. Dorcas siedząca na kanapie spojrzała zdziwiona na Łapę.
-Peter miał randkę? – Black pokiwał głową, Pettigrew natomiast oblał się szkarłatnym rumieńcem
-No i jak było? – Dopytywał się Syriusz. Peter westchnął głęboko.
-Nie było żadnej randki. – Mruknął wbijając wzrok w podłogę.- Odprowadziłem ją do biblioteki i tyle.
-Nie zaprosiłeś jej nigdzie? – Rozczarował się brunet marszcząc czoło. – My z Rogaczem dajemy Ci szansę na podryw a ty tak ją marnujesz!?
-Daj mi spokój. – Powiedział cicho krępy chłopak, zapadając się w fotel. Z dormitorium chłopców wyszli James i Remus.
-Łapo, idziemy na szlaban? – Zagadnął Potter z zawadiackim uśmiechem. Black skrzywił się lekko i pokiwał głową.
-James, po raz pierwszy widzę, żebyś się cieszył szlabanem! – Stwierdziła Meadowes z przekąsem. Chłopak pochylił się nad nią.
-Wiesz Dor, nigdy jeszcze nie miałem szlabanu w towarzystwie ślicznej, upartej, pani prefekt. –Dziewczyna roześmiała się.
-Szkoda tylko, że ona nie podziela twojego zapału. – James zasępił się i wyszedł bez słowa z Pokoju Wspólnego.
-Musisz być taka? – Naskoczył na nią Black. Brunetka uniosła brwi.
-Uwierz mi, nikomu bardziej niż mi nie zależy żeby się w końcu dogadali. – Zaczęła dziewczyna. – Ale znam Lily, ona mu nie ulegnie.
-To się jeszcze okaże. – Odparł złowrogo Syriusz, oddalając się w stronę dziury pod portretem.  Meadowes pokręciła głową i zebrała swoje książki. Nie żegnając się z Peterem udała się do sypialni.
W tym samym czasie Lily, James, Syriusz i Remus stali w gabinecie McGonagall.
-Proszę o wasze różdżki. – Rozkazała kobieta. Czworo winowajców z ociąganiem podało swoje skarby kobiecie. –Dobrze teraz ja zaprowadzę Pannę Evans i Pana Pottera na ich szlaban, a panom. – Wskazała na Remusa i Syriusza. – Drogę pokaże pan woźny.
Lily idąc za opiekunką domu zastanawiała się czy nie dałoby się jakoś skrócić tego szlabanu. Każda godzina spędzona w obecności Jamesa Pottera ciągnęła się w nieskończoność i była dla niej już stosowną karą.  Po kilku minutach milczenia dotarli do owego składziku. Rogacz jęknął cicho widząc ilość książek zgromadzonych w środku.
-Waszym zadaniem będzie.- Zaczęła kobieta z lekkim uśmiechem.-Poukładanie wszystkich książek wewnątrz tego pomieszczenia. – Przerwała na chwilę przyglądając się dwójce uczniów, na twarzach, których malowało się przerażenie. – Ponadto wszystkie pozycje mają być poukładane tematycznie.
Evans zmarszczyła czoło i odezwała się cicho.
-Zdaje sobie sprawę ile jest tu książek? To zajmie nam miesiąc! – Potter gorliwie pokiwał głową.
-Ma wam to zająć tydzień. – Odparła surowo kobieta, zamykając za gryfonami drzwi.
Rudowłosa dziewczyna rozejrzała się po wnętrzu składziku. Odetchnęła głęboko a jej nos wypełnił zapach kurzu i zapach starego pergaminu. W innych okolicznościach cieszyłaby się z perspektywy spędzenia czasu wśród starych ksiąg.
-Od, czego zaczniemy? – Zapytał się jej towarzysz przerywając cisze. Lily popatrzyła na półki i powiedziała.
-Najlepiej będzie najpierw porozdzielać książki na kupki tematycznie, a potem ułożymy je na półkach. –Potter pokiwał głową.
-Chyba szybciej pójdzie jak się rozdzielimy. – Zaproponował brunet.
-Tak, trzeba tylko ustalić gdzie, jakie tematy będziemy kłaść. – Odparła dziewczyna. – Może cześć zróbmy razem, a potem się rozdzielimy.
-Mi pasuje! – Powiedział James podwijając rękawy. Wziął do ręki pierwszą książkę.-„101 Trujących roślin” To chyba kategoria zielarstwo. –Stwierdził chłopak, Lily pokiwała głową i wzięła kolejną pozycję.
-„Najciekawsze choroby XVIII wieku” – Przeczytała na głos. – To położę na boku. Jeżeli trafi się jakaś książka o chorobach to..
-Tak wiem. – Przerwał jej brunet ze śmiechem.- Na ten stos.
Pierwszy rząd książek rozpracowali zaskakująco szybko, później każde z nich zajęło się innym. Lily wzięła do ręki starą książkę, ze starannie wykaligrafowanym tytułem „ Najpotężniejsze Eliksiry”.
-Potter. – Zaczęła ruda a okularnik spojrzał na nią pytająco. – Myślisz, że McGonagall miałaby coś przeciwko temu jakbym sobie pożyczyła tą książkę?
-Nie wiem, zależy od humoru. – Stwierdził chłopak. – A po co Ci taka książka?
-No wiesz.- Zaczęła Evans. – Jak chce się zostać uzdrowicielem to trzeba znać takie rzeczy.
-Chcesz być uzdrowicielem? – Niedowierzał Potter. Lily zmrużyła groźnie oczy.
-Coś się nie podoba? – Zapytała zaczepnie dziewczyna.  Chłopak pokręcił głową.
-Nie jasne, że ni tylko twoi pac jęci pewnie będą myśleli, że trafili do raju! – Wyszczerzył zęby chłopak, odkładając jakiś gruby tom na półkę.
-Bardzo śmieszne. – Mruknęła ruda, kładąc książkę na bok i biorąc się za kolejne pozycje. Po jakimś czasie westchnęła.
-Zróbmy sobie przerwę. –Zaproponowała, na co James przystał z chęcią. Rudowłosa usiadła pod ścianą i zaczęła przeglądać książkę o eliksirach. Brunet przez chwilę porozglądał się po wszystkich ścianach, po czym jego wzrok padł na dziewczyną siedzącą naprzeciw. Kosmyk włosów wymknął się ze starannie związanego kucyka i teraz przylegał jej do obsypanego piegami policzka. Jej oczy przesuwały się po niewidocznym dla niego tekście w opasłym tomie o miksturach.
-I jest tam coś ciekawego?- Zapytał Potter nie mogąc się powstrzymać.  Lily kiwnęła tylko głową nie odrywając wzroku od książki. –Może powiesz mi, co takiego?
Evans westchnęła ciężko i spojrzała na swojego partnera w tym szlabanie. Na nosie miał kurz podobnie jak na całym ubraniu. Okulary lekko przekrzywiły mu się na nosie a włosy miał w jeszcze większym nieładzie niż zazwyczaj.
-Słyszałeś o eliksirze zapomnienia? – Odezwała się po chwili. James pokręcił głową. – To taki wywar, po którym zapominasz ostatnie wydarzenia ze swojego życia. Właściwie jego nazwa pochodzi od zaklęcia zapomnienia, ale eliksir jest bezpieczniejszy. –Okularnik zmarszczył czoło.
-Dlaczego bezpieczniejszy? – Rudowłosa zatknęła samotny kosmyk za ucho i zaczęła tłumaczyć.
-Nad zaklęciem nie panujesz. –Zaczęła. – Nie wiesz ile pamięci wykasujesz, natomiast eliksir wymazuje tylko ostatnie kilka tygodni z twojego życie. Osoba niepamiętająca, co robiła przez 3 tygodnie wzbudza mniejsze podejrzenia niż taka, która nie pamięta kilku lat.
W składziku zapadło milczenie. Dwoje gryfonów wpatrywało się w siebie intensywnie.
-Masz racje. – Stwierdził w końcu chłopak. – Pewnie antidotum na to nie ma?
-Nie ma, tu pisze, że wiele osób usiłowało je stworzyć. – Powiedziała Lily przekręcając stronę w książce. –Jest nawet częściowy przepis jednak dalej nikt nie wie, co dodawać.
-Może ty nad nim popracujesz? – Zaproponował Potter. Evans spojrzała na niego z irytacją.
-Ja?
-W końcu jesteś najzdolniejsza w te klocki w szkole! –Wykrzyknął chłopak. Lily roześmiała się.
-James, żeby stworzyć antidotum do jakiejś trucizny trzeba mieć doświadczenie, niesamowitą wiedze na temat nie tylko eliksirów, ale też roślin i zwierząt.
-Roślin? – Zdziwił się chłopak.
- A co dodajesz do wywarów? Sproszkowany korzeń mandragory, albo oczy traszki… - Powiedziała z westchnieniem, jakby tłumaczyła coś banalnego.
-Nie pomyślałem, że taki uzdrowiciel musi mieć to wszystko w małym palcu. – Niedowierzał brunet, Lily skrzywiła się.-Czemu chcesz być uzdrowicielem skoro to taka ciężka praca?
-Chce pomagać ludziom. –Mruknęła, chłopak chciał coś powiedzieć jednak drzwi od składziku się otworzyły a na progu stanęła opiekunka ich domu.
-Na dziś koniec.- Powiedziała oddając im różdżki. – Oczekuję was tutaj pojutrze.
-Pani profesor!- Zaczęła Lily, kobieta spojrzała na nią z uwagą. – Mogłabym pożyczyć tą książkę do końca szlabanu? – Kobieta wzięła opasły tom, aby przeczytać tytuł.
-Po, co Ci taka książka? – Zapytała podejrzliwie kobieta. Rudowłosa już chciała odpowiedzieć, ale James był szybszy.
-Lily planuje zostać uzdrowicielem. – Odparł z powagą. – Musi znać potężne eliksiry, aby później móc pomagać ludziom.
McGonagall spojrzała najpierw na Pottera a potem na Evans.
-Dobrze, możesz pożyczyć tą książkę, ale tylko do końca szlabanu. – Zawyrokowała. – Ten zbiór jest zarezerwowany dla nauczycieli. –Gdy tylko skończyła mówić odwróciła się na pięcie i odeszła. Dwójka Gryfonów poszła za jej przykładem.
-A ty masz pomysł km chcesz zostać? – Zapytała cicho Lily w drodze do wieży.
-Cóż na początku chciałem grać w Quidditcha, ale w tych czasach chyba bardziej potrzebni są Aurorzy niż gracze. – Odpowiedział spokojnie. Evans chwilę milczała.
-To niebezpieczny zawód. – Stwierdziła.
-Mój ojciec jest Aurorem i mówi, że kiedy Voldemort zyska jeszcze więcej mocy żaden zawód nie będzie bezpieczny.
-Twój ojciec to mądry człowiek. – Powiedziała dziewczyna. Potter roześmiał się. 
- Po kimś to musiałem odziedziczyć. – Lily uśmiechnęła się lekko i weszła do wierzy. 



Kilka zdjęć: 
 Zapłakana Rachel 








Tamara na korytarzu przed wielką salą

2 komentarze:

  1. Już nie mogę się doczekać dalszych rozdziałów.

    OdpowiedzUsuń
  2. Cudowny rozdział , liczę na więcej (i częściej :D) . Naprawdę wspaniale się czyta ;)) .

    OdpowiedzUsuń